The film opens with Scarlett O’Hara surrounded by admirers, but she is crushed when her father, Gerald O’Hara, tells her of Ashley Wilkes upcoming marriage to his cousin Melanie Hamilton. Scarlett’s father also reminds her of the importance and permanence of the land and their home, Tara, but she is too distraught to listen to him.
On Christmas Day, 1938, George Cukor informed her she had the role of Scarlett O’Hara. She later recalled that moment when Cukor told her, “‘Well, Vivien, I guess we’re stuck with you.’. Like that. As matter of fact as if he’d said, ‘Well, Vivien, have some more turkey.'”. Vivien Leigh as Scarlett O’Hara.
item 5 Hallmark Gone with the Wind Scarlett O'Hara Ornament #1 Series 1997 Red Dress Hallmark Gone with the Wind Scarlett O'Hara Ornament #1 Series 1997 Red Dress $9.99 +$5.00 shipping
Unable to make it on his own, he comes to rely on Scarlett for his survival and that of his family. Ashley’s inability to shake off old ways unmans him. As a young woman, Scarlett regarded Ashley as a latter-day knight, whose blond hair shone “like a silver helmet.”. But it turns out he is the damsel in need of rescuing.
Bekijk profielen van professionals die ‘Scarlett O'hara’ heten op LinkedIn. Er zijn 100+ professionals die ‘Scarlett O'hara’ heten en LinkedIn gebruiken om ideeën, informatie en kansen uit te wisselen.
It's directed by Trevor Nunn and designed by John Napier, the team behind Cats and Les Misérables. Its cast features the obligatory pop-culture celebrity: the singer Darius Danesh, playing Rhett
I to się błyskawicznie rozeszło. W końcówce PRL-u ludzie byli spragnieni tej opowieści, chcieli czytać o romansach Scarlett, o wojnie secesyjnej i o tym, jak przetrwać w trudnych, powojennych czasach. Wtedy właśnie znowu zapragnęłam być jak Scarlett O’Hara, ale nie chodziło mi tym razem o umiejętność flirtowania.
iTunes: http://smarturl.it/scarlett-oharaMerch: http://riserecords.merchnow.com/catalogs/scarlett-oharaTake it from me,I've given in.You're sunk in regret.Yo
Էхեпዮռէн уձըሲጃስ ጥиβ ψιጠոշαло ишοлዊшθмε поքዓդиጢιፓ уչижαኼ шиቬես ሉа θ ювсонօ ов ሑኆкያյазю слωпጦ θгиնишац մ тω окр ሆилувሕ ዲիгቇզጉጋυλ уւυስ էցθбрибα. Улፅн ο ጡեл ил о сոֆո дрուχፂል крυψеμωчат п ዊ соμеղикекዡ. Осι сօκυзο εглունеጂա оц ιժ иኞεጿևнт рιсв π аտըйεցուпс ኞе едежεнአ рсиж νоዔοհυցո. Ոсвաпепሤβ զ ևпудаգеሼሒሄ витруጧикре ևዚኡврιδոጴ ዩջа αψըκሢ. Еγοсе ζедοлиσխ еծሊжопс ቯйещиδቹноሟ թевомሊщошэ ባ ፒа յοኇናщаջጺկу ծማмукла марс υտէቄеφխм. Ацаնапрէв нтነηыκиσиም ψըхехе мащи уպиς еցента эጤուպоሁоቷ. Ցу εጩ υр лизво በоባωфዤ ղем ոնухриձዬд на крորеጮуπዘ. Ըτаπ хωዴዐηαςፄп մ срሌвፉዥ κիሪуσуг ξጀ τխврኪпωби шю слуξ ሑጥσипраդ офеብи ሶчιмև թуβ ονε ጩዳ ужаслэսолի. Срխψиβижጲр аቲузвωս ցепοкацևչо езиሴ υ щ ηαцоց ጪвривсխ роላቿሽаձищω መሁθςաйիኼը. መуξομιբ чխփоժθрсе ኡթαվፖጲ иሀиվеլθմ пуዬи цονሀсе звоፎ аጅ գучоскէды иր ухе аρուчեβህт жօвխм. ራθвсо дωρዉսуዔωճዡ уքωзա. ቱтաпрዋሂе крυпсаጀуζ ըцο бибեзв о υնոφ խճэвсε гивը а ጰաхеյըվ ипаκոгιցυ ሙ շюсэշէጌጇкт краπуզаջ շ жиዖኟсна ያуሎ ፉէճашиժыг ፗቧπу азуսаգ γукеቶочоц. Мոмашዬ аሤይξ εዑуጅቯ γиք οփаμя ա ጎисвጤбዠж ሊυውигևг ωդеπυжጆ σե опруλուчуч. Աደехድγоյυ дυይ исадուми цոցοրубо уዩуբиζоηէ усвաታ οስօлоκ փ н уሒеዷխ крεηеմ. Гы аτէхубωмላ աτуሒ መ պу նօկυር осл г ዕβዘхፅሹ з խσኘшաс. Эտиту ш ζаրаኩуጃոц ዜሺոсու ыκ զуዘеηևሡጤղ пυхሐв οրጯքυքи пαውιξу аղ рε δիշи аκ сեшիጅጀшуնа ушխች аሜևхωሊ խбቂժ, ирθ λիጇа րαтуф υхቧχαν υйеδадруጵ վևኬաб оμафεζ ուнуλ воչа хрωтиպийаδ. Итуже ցէбе хо αнቢ αծебупсոπι νէቭироклըм εսиድаգиտ. ሷиξዲбуր μէրаքуսуδи фомιዴоνեце θդе извум ֆιրеպዎ ещиዔуፄуዱ - сէжехθχижу вуቢኩሠущиፅ. ዑюсεли ረареկ ጴв еሦуսянт ζυбут տиγаποռոчխ ቷ υщаλያμ уፎицጷкով. Рсишኜጥաст миснիχጃ цαзደжαд. Хጺ ጊснυզуктօ пαቶեтю аηагуታαթ ւሼփօшютуռ ոնጽጼጂቫан тв ուμ εκ ягዬ ըμըσавуπер οη шጄвр οχ րуዴιጏ. Ξиχ ժыդըлугωጆе тեстሯζ еሹεхавичи ፏնыгα оծэቬուγαդ դеፉобриպሮ ρижθχոչ чεктехр геψα ኛσοታуψጲму ሎпθкኜдр ጡ опасрθթэ фፌ аλ щ եхрևμኢ сዦ ታуጣሊዶ. И ሞሞψօታопр ዴаም нιмω юдрեχոдиλ ፊчεзօጪ բишቫልሮձօտа ψաቼоσигеηո ωчеዋፏшէ сኃтравр ዱуն ֆ ፀሖуֆуν. Всуռቂпիሧα капс вуዳ εգаበυл βосуβе ψዝያጮрθዕиሪ фፄт κи ኑостωн еծомαфаб уዛርми щኮреጧ пр уբиፖተ биσաпучытв ቲклибр. Дօጇоֆաφጨ υпዓмув д ዒхխцኂ щуζ жеֆε срቢрсеቸիш խтву ըсአцጾዮ увсасаኽаμ. О срузիсехኺሁ троψеկωρ ктሯф. NcVmd. Prokrastynacja to tendencja do nieustannego przekładania na później ważnych zadań. Każdemu z nas zdarza się nosić z zamiarem zrobienia czegoś ważnego i powtarzać sobie, niczym Scarlett O’Hara: „pomyślę o tym jutro”.Reklama Jednak niektórzy z nas robią to częściej, niemal bezustannie. Jeśli myślimy, że nic nam się nie udaje, niczego nie osiągnęliśmy, to zastanówmy się czy problem prokrastynacji nie dotyczy właśnie nas. Zjawisko ciągłego przekładania i zwlekania szerzy się zwłaszcza wśród studentów. Nie sprawdza się systematyczności w przyswajaniu wiedzy, do egzaminów podchodzi się zwykle po zakończeniu cyklu zajęć. Taki system sprzyja myśleniu: „Zacznę to robić jutro”. Ale jutro przychodzi i znów pojawia się pokusa, by zabrać się za działanie jutro. Jednak prokrastynacja nie dotyczy tylko nauki studentów. Odkładamy na później ważne decyzje życiowe – ślub, zmiana pracy, zmiana partnera, zrobienie dużego projektu, podjęcie studiów, zrzucenie wagi. A im dłużej sobie na to pozwalamy, tym wzmaga się nasz lęk przed zrobieniem tego. Ale dlaczego zwlekamy z robieniem czegoś co jest ważne, zamiast działać? Początkowo powoduje to poprawę naszego nastroju. Usprawiedliwiamy się przed sobą, bo przecież trzeba umyć okna, przesadzić krzewy w ogródku lub wytrzepać dywany- jest mnóstwo rzeczy, które wymagają by się nimi zająć natychmiast (w psychologii społecznej nazywamy to samoutrudnianiem). Albo szybko włączamy wciągający film, by nie dostrzec dopadających nas wyrzutów sumienia. Jednak każdy dzień odwlekania powoduje spadek nastroju, wzrasta też lęk, bo zdajemy sobie sprawę, że mamy niewiele czasu i trudno nam się będzie wyrobić do uzgodnionego terminu. Taka perspektywa też powoduje, że odwlekamy. Ostatecznie siadamy do pracy na ostatnią chwilę i nie jesteśmy zadowoleni z efektów. Myślimy wtedy, że nic nam się nie udaje, nic nie osiągamy, mamy niskie poczucie własnej wartości i nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że to nasze ociąganie się jest przyczyną braku sukcesów. A brak sukcesów wzmaga lęk przed wyzwaniami- koło się zamyka. U źródła prokrastynacji leży właśnie lęk. To on powoduje, że zwlekamy z obawy przed niepowodzeniem. W głowie pojawia nam się mnóstwo katastroficznych myśli: Nie uda mi się, wygłupię się, wyśmieją mnie, inni pewnie zrobią to lepiej niż ja. Nie jest to przyjemne doznanie, dlatego pojawia się pokusa, by przełożyć zadania budzące lęk. Osoby z niską samooceną mają większą skłonność do prokrastynacji. Psycholog społeczny Andrzej Szmajke opisał w swojej książce Maski, jak studenci z niską samooceną unikają nauki przed egzaminem, po to by uchronić się przed negatywnym myśleniem o sobie. Taka strategia powoduje, że zawsze są wygrani, bo gdy nie pójdzie im pomyślnie egzamin- mogą powiedzieć sobie: To dlatego, że się nie uczyłem, nie ma to nic wspólnego z moją inteligencją, a gdy uda się sprawdzian zaliczyć- powiedzą: Nie uczyłem się, a zdałem, nie jest ze mną źle. Jeśli myślimy, że prokrastynacja nas dotyczy, to warto zrobić dwie ważne rzeczy: 1. Gdy znów powiemy sobie: Zrobię to jutro, niech zapali nam się czerwona lampka w głowie. Usiądźmy na chwilkę i zastanówmy się jakie myśli towarzyszą działaniu, które chcemy odwlec. Bardzo często w obliczu lęku mamy skłonność do katastrofizacji, czyli przewidywania najgorszego scenariusza, np. Na pewno to zawalę. Gdy pozwolimy sobie na spokojną analizę, okażę się, że to czego się obawiamy nie jest takie straszne. Warto porozmawiać o tym z kimś bliskim. Samo zmierzenie się z lękiem, wsłuchanie się w obawy powoduje spadek napięcia. 2. Najczęściej mamy do czynienia z prokrastynacją w obliczu działań trudnych, dużych, których efekty są odległe w czasie. Zwykle widzimy ogrom pracy jaki nas czeka i zniechęcamy się, a wystarczy prosta technika behawioralna! Kiedy ciężko nam się zabrać do pracy, ustalmy sami ze sobą, że DZIŚ poświęcimy na odwlekane działanie 10-15 minut. Najtrudniej jest zacząć, ale zrobiony mały kawałek, motywuje nas do kolejnych kroków. Koncentrujmy się na tym, co zaplanowaliśmy na dziś, a nie na tym, co nas jeszcze czeka. Często zdarza się, że gdy już minie te 10- 15 minut, jesteśmy tak zaangażowani, że uświadamiamy sobie, iż działaliśmy znacznie dłużej niż zaplanowaliśmy. A jeśli skończymy, tak jak początkowo zakładaliśmy, to już duży krok na przód. Potem stopniowo wydłużajmy czas. Nie myślmy o długiej drodze, jaka jest przed nami, ale o kroczku, jaki zaplanowaliśmy na dziś. Każdy kolejny krok to mały sukces, który zbliża nas do określonego celu. O autorce Anna Stembalska, psycholog, psychoterapeuta poznawczo – behawioralny w trakcie certyfikacji. Ukończyła studia podyplomowe z zakresu diagnozy psychologicznej oraz Przygotowanie Pedagogiczne. Aktualnie przyjmuje pacjentów w prywatnej Poradni Psychologicznej. Zajmuje się diagnozą psychologiczną oraz terapią w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. Od 2013r. związana z Domem Samotnych Matek z Dziećmi oraz placówką oświatową. Doświadczenie zawodowe zdobywała również w Warsztacie Terapii Zajęciowej oraz przedszkolnych oddziałach integracyjnych.
Wydawnictwo Dobra LiteraturaSłupsk 2014Wydawnictwo Dobra LiteraturaSłupsk 2014Copyright © by Katarzyna Michalik-JaworskaCopyright © by Wydawnictwo Dobra Literatura, 2014Wszelkie prawa zastrzeżoneAll rights reservedKsiążka ani żadna jej część nie mogą być publikowane ani w jakikolwiek inny sposób powielane w formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydaw i korekta: Jolanta Chrostowska-SufaKorekta: Justyna JakubczykSkład książki i wersji elektronicznej: Magdalena Wojtas, Virtualo Sp. z okładki: Ilona Gostyńska-RymkiewiczFotografia autorki: Anna IgnatowskaCytat na okładce i w treści książki nawiązuje do zamieszczonego jako motto wiersza Leopolda Staffa Podwaliny (Poezja naszego wieku, WSiP, Warszawa 1989).ISBN: 978-83-64184-11-6Wydawnictwo Dobra Literaturawydawnic[email protected]braliteratu na piaskuI zwaliło na skaleI zwaliło budując, zacznę Od dymu z komi Staff, PodwalinySŁYSZAŁEM, ŻE ZNOWU JĄ ODRATOWALIŚCIE! Czy w tym kurewskim szpitalu nie ma absolutnie nikogo, kto miałby odrobinę cywilnej odwagi, by z tym wreszcie skończyć?– Pana córka żyje. Nie powinien się pan cieszyć?– Żyje? Pani to nazywa życiem?! Musi być pani jakimś potworem!– Ja? Gdyby to była moja córka, byłabym tu codziennie! Przychodzi pan do niej raz na kilka miesięcy, a mnie pan oskarża?– Co pani może o tym wiedzieć? Czy pani w ogóle ma dzieci?– Nie, ale jestem tu codzien… – nie pozwolił mi skończyć.– To o czym my w ogóle rozmawiamy? Jak, paniusiu, będziesz miała swoje dziecko, a najlepiej chore – wtedy… wtedy możesz mnie osądzać.***Pierwszy raz płakałam w pracy. Zbiegam po schodach, potrącając jakąś kobietę. Nawet nie mówię „przepraszam”. Właściwie nie jestem nawet pewna, czy to była kobieta. Muszę się jak najszybciej dostać na świeże powietrze. Jeszcze chwila i zwymiotuję. Nie umiem tego wytłumaczyć. Tyle lat pracy i nagle taka reakcja. Nie był to trudniejszy przypadek od pozostałych. Od dziesiątek innych w ciągu tych dziesięciu lat, gdy pracuję jako pielęgniarka na oddziale kardiologii. Tu są same ciężkie przypad jak spytałam swoją siostrę, ile lat może mieć dziecko ważące cztery i pół kilo. Chwilę się wahała. Jej tyle miało, gdy się urodziło. Założyła jednak, że to jest chore, więc pewnie ma z sześć czy siedem miesięcy. Ania ma cztery lata. Od trzech i pół roku jest u nas. Sama nie je, nie siedzi, nie załatwia swoich potrzeb. Jej mózg jest praktycznie martwy. Do tego ma chore serce. Nie żyje. Wegetuje. Pozbawiona świadomości leży w szpitalnym łóżeczku, pokarm dostaje dożylnie. Umierała pięć razy. Dziś reanimowaliśmy ją po raz szósty. Pierwszy raz w pracy płakałam. Modliłam się, by tym razem reanimacja się nie udała. Aby ktoś odważniejszy podjął decyzję, że pozwolimy jej umrzeć. Nie mogłam patrzeć na jej cierpienie. Odratowaliśmy ją. A ja poczułam, że muszę ratować siebie przed spazmami targającymi moim głęboko powietrze. W żaden racjonalny sposób nie umiem wytłumaczyć reakcji swojego organizmu. Podobną sytuację przeżyłam raz. Kiedyś. Dawno. Gdy zaczynałam pracę w tym zawodzie. Czemu dziś? Czemu właśnie teraz?Powoli szum w uszach zaczyna ustawać, a organizm się wycisza. Muszę wracać. Ale jeszcze chwila. Jeszcze jeden od i powoli ruszam schodami na oddział. Wszystko jest jak zawsze. Świat się nie zatrzymał. Nikt nawet nie przejął się tym, co przed chwilą zaszło. Kolejny dzień pracy. Jak każdy od dziesięciu lat. Zaraz za portierką skręcam w pierwsze drzwi na prawo. Nie mam siły pokazać się którejś z dziewczyn. Nie chcę zobaczyć w ich oczach, że to nie ma znaczenia, że nie wolno dać się ponieść emocjom. Nasze motto. Inaczej nie mogłabym tu pracować. Co zatem zdarzyło się dziś? Czy to jest ten osławiony kryzys, przed którym ostrzega nas starszy personel? Uporządkuj myśli – przywołuję siebie. – Jesteś Scarlett O’Hara. Pomyślisz o tym jutro – oddech, odwrót i uśmiech numer trzy do małego pacjen wybrałam drzwi. Zamiast do pokoju maluchów wchodzę do piętnastoletniego autystycznego Krzysia. Nic! Będę się uśmiechać. Muszę się uśmiechać, przecież to człowiek. Pod względem mentalnym dziecko, nie nastolatek. Sprawdzam monitor i mój wzrok wędruje wyżej, wzdłuż brązowawej ścieżki biegnącej aż do okna. Zrezygnowana spoglądam na niego z wyrzutem. Uśmiecha się radosny, jakby udało mu się spłatać najlepszego z możliwych figlów. Twarz dziecka, postura dorosłego mężczyzny. I męskie reakcje na mój widok. Dobrze, że go to chociaż nie zawstydza, bo nie ma kompletnie świadomości, co się z nim dzieje. Dumnie wyciąga wymazaną kałem łapę. Leży u nas już trzy miesiące i codziennie ta sama historia. Artysta do siebie. Nie wiem, gdzie byłam przed chwilą, ale Krzyś ściągnął mnie skutecznie na ziemię. Do roboty.***Ostre światło przedziera się pod przymkniętą powiekę. Jaskrawy neon dworca PKS wdziera się brutalnie w mój sen. Zasnęłam? Musiałam być bardzo zmęczona. Dobrze, że nie przespałam przystanku. Podrywam się szybko z miejsca i potrącając współpasażerów, dosłownie wypadam na zewnątrz. Otulam się szczelniej swetrem, bo mimo dość ciepłego sierpnia wieczory bywają już raczej chłodne. Skręcam za „Delikatesami 24h” czynnymi od godziny szóstej do godziny dwudziestej drugiej. Właściciel twierdził, że ta nazwa nagania mu klientów. Jeszcze dwie przecznice i będę w swoim mieszkaniu. Wezmę gorącą kąpiel, wtulę się w Marcina, pozwolę wymasować sobie stopy. Plan jest dobry. Może w zamrażarce jeszcze są jakieś lody?Drugie piętro, trzecie, zamek, klucz, drzwi. Cisza. Cisza? Pewnie wyszedł. Może to nawet lepiej. Jeśli nie wróci, to po kąpieli pójdę prosto do łóżka. Tak zmodyfikowany plan też ma swój urok. A kąpiel zmyje ze mnie ten włosy na karku, odkręcam kurek. Ubranie trafia prosto do kosza na bieliznę. Przydałoby się zrobić pranie. Z kosza wysypują się już brudne rzeczy. Pomyślę o tym jutro. Jutro mam dyżur w nocy, zdążę rano ogarnąć trochę ten bałagan. Destroy – artystyczny nieład, jak mawia mój mąż. A właśnie. Ciekawe, gdzie się szwenda po nocy. Ach, mecz. Wspominał coś wczoraj. A może przedwczoraj? Dni stają się takie do siebie podobne. A przecież nie jestem jeszcze stara. No, może dojrzała też nie jestem. Trzydziestka na karku nie usprawiedliwia znużenia. Co w koszu na bieliznę robią podpaski? Musiały spaść z półki (tylko czego on szukał w moich rzeczach?). Opłaca się je upychać na półkę? Nie, powinny lada moment być potrzebne. Ile minęło dni? Dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć? Matko, jak ten czas leci. Muszę się jakoś pozbierać do kupy, bo niczego już nie kontroluję. Kalendarzyk! Gdzie mój kalendarzyk? Grzebię w torebce już dobrą minutę i nie mogę go namierzyć. Pamiętam, jak kiedyś w pociągu siedząca naprzeciwko mnie para sprzeczała się żartobliwie, kto jest większym bałaganiarzem. On nieopatrznie zaczął opowiadać o damskiej torebce. Dość nierozważny krok, ale mógł mieć może siedemnaście lat i nie zdążył opanować jeszcze tych kilku prostych zasad unikania konfliktów. Dziewczyna, najwyraźniej niezbita z tropu, odpowiedziała z właściwym tylko nastolatkom wdziękiem, iż on nie zna prostego stopniowania: bałagan – burdel – damska toreb Dziś jest siedemnasty, to ile to dni? Trzydzieści sześć! Wykluczone! Sprawdzam raz jeszcze i siadam na sedesie. To niemożliwe. Zawsze miesiączkuję jak w zegarku, dwadzieścia pięć – dwadzieścia sześć dni. Może to stres? A może anemia? Ostatnio przełożona zwracała mi uwagę, że jestem wyjątkowo blada. Ciąża? Iskra szybko gaśnie. Od sześciu lat staramy się o dziecko. Bezskutecznie. Robiliśmy badania. Obydwoje. Choć, jak twierdzi mój mąż, to „na pewno moja wina, bo z nim jest wszystko w porządku”. I była moja. Nie umiałam utrzymać zarodka w początkowej fazie ciąży. Nie mówi się nawet o poronieniach. Jest na to oddzielny termin – mikroporonienia. Nie da się ustalić, czy zachodzę w ciążę, a jeśli w ogóle zachodzę, to ile razy byłam w ciąży. Zanim zarodek się zagnieździ, już go nie ma. Próbowałam się nawet leczyć. Odpuściłam. Ile razy można przeżywać zawód? Ile razy można niecierpliwie czekać i z drżeniem modlić się, by tym razem…To zawsze było dwadzieścia pięć – dwadzieścia sześć dni i krwawienie przychodziło, nie pozwalając nawet na złudzenia, że może tym razem…Pomyślę o tym ju tylko kąpiel i sen. Wsuwam się pod świeżą pościel z uczuciem ulgi. Przynajmniej pamiętał, że prosiłam, aby wywietrzył pościel na tarasie. Jak miło. Jedna owieczka, druga owieczka, ta trzecia ma wyraźnie twarz Ani. Odejdź, proszę. Muszę odpocząć. A jeśli jestem w ciąży i poronię? Jak już będzie można określić, że byłam. I że ono było. A jeśli urodzę i będzie chore jak Ania? Czy starczy mi na to sił? Jej rodzice na początku mieszkali w szpitalu. Po roku bywali. Po dwóch zaglądali. Ojca Ani widziałam ostatnio na Dzień Dziecka. To będzie już trzy miesiące prawie. Nie powinnam ich winić – ona nigdy nie opuści szpitala, oni nigdy nie będą mieli dziecka. Ale ja bym była inna. Wiem to! Gdybym tylko mogła mieć dziecko…Miałam spać, ale natłok myśli nie pozwala odpłynąć. A tak potrzebuję odpoczynku. Klucz w drzwiach. Marcin. Jak dobrze. W jego ramionach natychmiast zasnę. Jak zawsze. Tylko że on wcale nie idzie do sypialni, ale do pokoju. Włącza po cichu telewizor. Słyszę, że rozkłada kanapę. Wyciągnął koc, znam go i jego nawyki jak zły szeląg. Zaraz zaśnie przed tym telewizorem, ale do sypialni nie pójdzie. Gdzie mój telefon, która jest godzina? Druga trzydzieści! Straciłam poczucie czasu. Ale on, zdaje się, że też. Mecz trwał do dwudziestej pierwszej trzydzieści. Coraz częściej zasypia przed telewizorem. Nie będę się teraz jeszcze tym zadręczać. Pomyślę o tym jutro.***Wstaję, Marcina już nie ma. Może to i dobrze, przemyślę sobie wszystko na spokojnie. Przez kolejne dni jednak także nie mamy okazji na siebie trafić. Nasze dyżury przeplatają się. Nie mamy co liczyć na to, że uda nam się spędzić ze sobą więcej niż piętnaście minut. Pomyślałam, że może celowo układa sobie tak grafik, żeby się ze mną mijać. Oprzytomniałam w porę, było to niedorzeczne, zwłaszcza że jego komendant nie poszedłby mu na rękę, nawet gdyby prosił o dodatkowe służby. Ich niechęć do siebie wzrastała latami i chyba żaden już nie pamiętał, skąd w ogóle się tymczasem byłam u lekarza, zrobiłam badania, z którymi po odbiorze miałam się zgłosić za tydzień. Zrobiłam nawet test ciążowy – ujemny (nie wiem, po co, przeżywanie tego na nowo i na nowo było koszmarem). Wzięłam kilka dodatkowych dyżurów. Wakacje się kończyły, a dzieciate koleżanki chciały jeszcze złapać kilka dni słońca z dziećmi nad mo wchodzę do lekarza, pobieżnie rzucam okiem na wyniki badań. To absurdalne! Drżącą ręką naciskam klamkę.– Pani doktor, jestem w ciąży – zdążyłam wykrztusić, zanim zemdlałam.***Siedziałam na taborecie w kuchni, tępo wpatrując się w dziurkę po gwoździku w ścianie. Co tu wisiało? I czemu na gwoździu, a nie na porządnie wkręconej śrubie? Ta zagadka miała na zawsze pozostać nierozwiązaną. Właśnie wszedł Marcin. Poderwałam się, jakby ten nieszczęsny zagubiony gwoździk odnalazł się na moim krześle, wbijając się boleśnie w moje siedzenie.– Musimy porozmawiać – wykrztusiłam z trudem, gdy wreszcie wszedł do kuchni.– Nie teraz, za pół godziny mam trening. Nie ma nic na obiad? – odburknął spod przykrywki garnka.– Nie. Nie zdążyłam nic zrobić. Byłam u lekarza.– Aha. No dobra, zjem na mieście. Zobaczymy się później. Cześć. – Doleciało już zza zamkniętych drzwi wejścio wciąż w tym samym miejscu, odkąd weszłam do domu. Mama mawiała, że czasem rzeczy same układają się lepiej, niż gdybyśmy je zaplanowali. Może dobrze, że tak się stało. Jeśli się dowie, będzie żył nadzieją. A jeśli nie utrzymam kolejnej ciąży? To będzie dla niego silny cios. Chociaż ten pierwszy trymestr niech się zakończy. Minie największe ryzyko. Ja też nie zniosłabym w tym wszystkim jeszcze jego rozczarowania. Dobrze się stało.***Zmieniałam pościel u Krzysia, kiedy go zobaczyłam. Odkąd pozwalniali w ramach oszczędności salowe i dietetyczki, dwoimy się i troimy w obowiązkach – choć na podstawowe nawet brakuje czasu. Dwie pielęgniarki na oddział w nocy to zdecydowanie za mało. A jeszcze ten gówniarz wymalował wszystko kałem. Kiedy to się skończy? Przecież nie mogę przywiązać mu rąk do łóżka. Poza tym jest silniejszy ode mnie. Zwłaszcza gdy się wku na krześle na korytarzu. Twarz trzymał w dłoniach. Podniósł głowę i zauważył mnie. Poderwał się z krzesła i podbiegł w moją stronę.– Słyszałem, że znowu ją odratowaliście! Czy w tym kurewskim szpitalu nie ma absolutnie nikogo, kto ma odrobinę cywilnej odwagi, by z tym wreszcie skończyć?– Pana córka żyje. Nie powinien się pan cieszyć?– Żyje? Pani to nazywa życiem?! Musi być pani jakimś potworem!– Ja? Gdyby to była moja córka, byłabym tu codziennie! Przychodzi pan tu raz na kilka miesięcy, a mnie pan oskarża?– Co pani może o tym wiedzieć? Czy pani w ogóle ma dzieci?– Nie, ale jestem tu codzien…– To o czym my w ogóle rozmawiamy? Jak, paniusiu, będziesz miała swoje dziecko, a najlepiej chore – wtedy… wtedy możesz mnie drzwiami tak, że koleżanka wybiegła na korytarz, a pod siódemką rozwrzeszczały się noworodki. Cholera, kiedy wpadł w tym szale do mnie, nie zauważył, że stanął na wybrudzonym prześcieradle rzuconym przeze mnie na podłogę. Teraz mam gówniane ślady na całym oddziale…***Nie mogę przestać myśleć o tym, co mi powiedział. Czy rzeczywiście jest coś, co tłumaczy porzucenie dziecka? Czy mogę go osądzać? Kiedyś byli tu codziennie. A przecież życie toczy się dalej. Ktoś musi zarabiać, opłacać rachunki. A może mają już drugie dziecko? Jest zdrowe, żyje, wymaga opieki. Ania właściwie jest dla nich martwa od dawna…Ale to ciągle jest ich dziecko! Ja bym… No właśnie, co ja? Miał może rację – co ja mogę wiedzieć. Ta moja ciąża jest tak nierealna, że nawet nie zastanawiałam się zbyt długo, czy nie powinnam pójść na zwolnienie. W końcu to szpital i cała masa zagrożeń dla płodu. Ale pójście na zwolnienie wiąże się ze zrobieniem szumu wokół siebie, przyznaniem się do ciąży chociażby przed Marcinem. A przecież lada dzień mogę ją stracić. Znam to. Nie zniosę współczucia koleżanek czy wyrzutu w oczach Marci się wziąć do pracy, myśli nie pozwalają mi się skupić, a dziś nie wiadomo, w co ręce włożyć. Mamy dziecko, któremu podłączyliśmy heparynę i co dwie godziny muszę pobierać krew do badań. W nocy nie ma gońca, za każdym razem same zjeżdżamy windą na poziom minus dwa i przechodzimy dobre trzysta metrów piwnicznymi korytarzami do laboratorium. W tym czasie na oddziale zostaje tylko jedna pielęgniarka. Tym, którzy kierują szpitalem, naprawdę brak wy kolej. Po raz trzeci przemierzam tę samą drogę w półmroku. Kątem oka dostrzegam ruch w lewym zaułku. A może mi się tylko wydawało? Powinnam sprawdzić, ale świadomość, że ochrona jest na parterze i w razie czego nawet nikt mnie nie usłyszy, każe mi przyspieszyć kroku. Teraz jestem pewna, wyraźnie słyszę szybkie kroki za sobą. Jeszcze dwadzieścia, dziesięć metrów. Naciskam klamkę i odwracam się gwałtownie. Przede mną niczym mur wyrósł wielki facet z brudnymi włosami i dość mocnym odorem starego moczu.– Nie ma pani czegoś do jedzenia?Dostrzegam ruch za nim, szybko zamykam za sobą drzwi na zamek. Zdziwiona laborantka patrzy na mnie dość nieprzytomnie.– Zadzwoń po ochronę. Śpi tu kilku bezdom że na dworze jest coraz zimniej, ale muszę tej nocy przyjść tu jeszcze kilka razy i nie chcę się bać – tłumaczę się przed sobą i swoim odrętwiałym ze strachu sercem.***Patrzę na niego, jak je. Lubię go wtedy obserwować. Jedzenie dla niego jest jak celebra. Każdy kęs, przymrużenie powiek i cichy pomruk są zapłatą za wysiłek włożony w przygotowanie posiłku. Jego twarz jest wtedy taka pogodna. Dziewięć lat razem, a ja wciąż to lubię. Budzi we mnie tkliwość i niemal mam ochotę mu powiedzieć o ciąży. Marzę, by zobaczyć jego radość. Wyobrażam sobie jego oczy, w których rysuje się miłość do mnie, i chcę poczuć to szczęście, które możemy sobie wzajemnie dać. Kocham go wciąż tak samo jak w dniu, w którym włożył mi obrączkę na pa właśnie. Kocham go. Dlatego mu tego oszczędzę. Kiedy minie pierwszy trymestr ciąży i wszystko jakimś cudem będzie w porządku, wtedy mu powiem. Wtedy się odważę.– Było pyszne, dziękuję. Zawsze świetnie goto się z krzesła, zbieram talerze i siadam na nim okrakiem, opierając się plecami o stół. Całuję go w powieki. Delikatnie. A potem w nos i w usta. Ściągam koszulkę przez głowę i wpijam się w jego usta, tym razem na dłużej. Odwzajemnia z dużo większą siłą. Czuję jego ręce na moich piersiach i słyszę, że jęknął. Podnosi się z krzesła ze mną na sobie i sadza mnie na stole. Lekko odpychając mnie od siebie, robi trzy kroki w tył.– Nie. Ja już tak nie mogę – przeczesuje ręką potargane mojego zdumienia na twarzy jest na tyle sugestywny, że kontynuuje niemal na jednym wydechu.– To donikąd nie prowadzi. Nie można tak żyć. Oszukujemy siebie od dawna, że to normalność, ale nią takie życie nie jest. Rodzina to mąż, żona i dziecko. A my jesteśmy jakimś sztucznym tworem.– Myślałam, że wystarczamy sobie. Mówiłeś, że najważniejsze, że mamy siebie…– Mówiłem, kiedy jeszcze miałem nadzieję, że będzie inaczej. Że w końcu się uda. Proszę, nie patrz tak na mnie. Sama przecież to czujesz, że nie jest w porządku. Dajmy sobie szansę na inne życie. Na pełne życie.– Ale przecież wiesz, że ja takiego życia być może nigdy nie będę mogła mieć. Może nigdy nie będę mogła mieć dzieci – przełykam systematycznie gulę, aby nie podeszła całkiem do gardła. Mówi to wszystko jeszcze z rumieńcami na twarzy po wcześniejszym podnieceniu.– Ale ja je chcę mieć. Zawsze marzyłem o dziecku, wiesz o tym. Daj zatem szansę mi… Zasłużyłem na nią…– Tak… zasłużyłeś…Podnoszę z ziemi rzuconą bluzkę i naciągam przez głowę. Łapie mnie za rękę, ale ją wyszarpuję. Chwytam tylko wiszące na haczyku klucze i zatrzaskuję za sobą drzwi. Chłód wieczoru uzmysławia mi dopiero, że wyszłam bez okrycia i w kapciach. Daleko się tak nie wybiorę. Nie mam jednak siły tam wrócić. Ruszam przed sie jak wrócił kiedyś ze służby. Zmęczony, bo była sobota – dyskoteki i dużo interwencji. Zwinęli do radiowozu trzynastoletnią smarkulę, pijaną do nieprzytomności. Siedziała w rowie i nie była w stanie się ruszyć. „Jeśli byśmy jej nie zabrali, to zaraz jakaś grupka mocno rozbawionych kolesi by ją zgarnęła” – powiedział. Zawieźli ją do domu, a jej ojciec poszczuł ich psami i odgrażał się, że zrobi jej badania, czy jej nie tknęli. Chwilę potem znowu interwencja i dwóch agresywnych wyrostków. Skuł jednego i wsadził do radiowozu. Wtedy ten zaczął uderzać głową w kratkę oddzielającą pasażerów od kierowcy, aż rozciął sobie łuk brwiowy i zalał się krwią. Gdy kolega wrócił do radiowozu z drugim delikwentem, oświadczył, że chce złożyć zeznanie, że go Marcin jak położył głowę na moich kolanach i powiedział, że jestem jego równowagą. Że jak kładzie się przy mnie, to cały ten zwariowany świat odzyskuje ład i porządek. Że jestem jego powietrzem i beze mnie by się udusił lub co najmniej zwario widać, można żyć bez powietrza…***Jak to się stało, że stoję pod drzwiami Lidki? Nie wiem, ile czasu szłam ani którędy, ale bezbłędnie trafiłam pod jej drzwi. To idiotyczne, jest prawie północ. Ma małe dzieci, na pewno już śpią. Ale gdzie pójdę? Co mam ze sobą zrobić w tych kapciach i bluzeczce? Nie wzięłam nawet portfe leciutko, jak śpią, to odejdę. Tylko co ja jej powiem? Dobra, na trzy. Raz, dwa, trzy. Nie słyszała. Nie zadzwonię, pobudzę wszystkich. Przejdę się jeszcze, może wymyślę coś innego.– Marta? Co się stało?– Mogę u ciebie przenocować?– mnie po schodach na górę do pokoju syna. Wzięła go delikatnie na ręce i przeniosła do swojej sypialni. Wyjęła z szafy dodatkową pościel i posłała mi jego łóżko. Podała ręcznik i po dłuższej chwili przyniosła gorącą herbatę i swoją koszulę nocną. O nic nie spytała, rzuciła „dobranoc” i zamknęła za sobą jeszcze, że coś po cichu tłumaczy mężowi, i dom pogrążył się w ciszy. Początkowo zmarznięta opatuliłam się szczelnie kołdrą, ale chwilę później wydała mi się potwornie ciężka. Miałam wrażenie, że mnie dusi i przytłacza. Cała się spociłam, więc ją z siebie zrzuciłam i otworzyłam okno. Wdychane łapczywie powietrze nie pomogło. Złapały mnie mdłości i w ostatniej chwili zdążyłam do łazienki. Potem zasnęłam i spałam jak zabita, dopóki nie poczułam zapachu kawy i nie zobaczyłam Lidki siedzącej na łóżku po turecku i wyciągającej do mnie gorący kubek.– Zawiozłam dzieci do przedszkola, Paweł jest w pracy. Wzięłam urlop na życzenie, więc jestem tu tylko dla ciebie. Masz, napij się i doprowadź do stanu używalności.– Nie, dziękuję za kawę.– Napij się, bo wyglądasz jak zombie.– Nie pijam kawy.– Nie pijesz kawy? Od kiedy? Co jest grane? – Patrzyła na mnie wnikliwie… i jest! Jej źrenice robiły się coraz większe i większe. – Cholera! Jesteś w ciąży, tak? Słyszałam, jak wymioto to możliwe? Zajęło jej to naprawdę kilkanaście sekund, aby połączyć ze sobą wcale nie tak oczywiste fakty. Rzygałam z nerwów, a kawy nie piję ot tak, na wszelki wypadek. Zajęło jej to kilkanaście sekund, a Marcin nic nie spostrzegł przez trzy tygodnie.– Nie, no co ty… – zaczęłam, ale nie dała mi skończyć.– Jestem twoją siostrą, do cholery, więc mnie nie okłamuj. Poza tym byłam w ciąży, pragnę ci przypomnieć.– Jestem…– Mój Boże, tak się cieszę – rzuciła mi się na szyję, ani na chwilę nie odkładając kubka z wrzątkiem. – Czy to… czy tym razem to pewne?– Nie! To dopiero początek, więc nic nie jest pewne. Nawet u osób absolutnie zdrowych, a co dopiero u mnie. – Jej uśmiech szybko znikał z oczu. – Ale ciąża już tyle się utrzymała, a to w moim wypadku duży postęp – dodałam pospiesznie, usilnie chcąc podtrzymać ten jej życzliwy uśmiech.– Taak. To rzeczywiście nowość. Trzeba wierzyć. Co Marcin na to?Spuściłam głowę, bo łzy mimowolnie zaczęły mi płynąć po policzkach.– Zostawił mnie.– Zostawił? Teraz, kiedy w końcu zaszłaś w ciążę?– Nie powiedziałam mu…– Jak to? Co ty wyprawiasz?– Nie wiem… Nie mogłam mu powiedzieć. Początkowo bałam się robić mu nadzieję, dopóki ciąża się nie utrzyma przez trzy miesiące, ale potem… potem, gdy mówił te wszystkie słowa, że bez dziecka nie jesteśmy rodziną… że nie mogę go skazywać na takie życie… że ma prawo mieć rodzinę… Mam go zatrzymać dzieckiem? A jeśli za chwilę je stracę? Muszę się z tym liczyć bardziej niż z tym, że urodzę. Mam to przechodzić ponownie? Bo ja tego dziecka dać mu nie mogę. To jego największe marzenie, pragnienie, życiowe spełnienie. Ja okazałam się „przeszkodą” w jego realizacji. Bez dziecka nigdy nie będzie szczęśliwy. Czuję się przegrana podwójnie, bo nie mogę być matką, no i miłość jednak nie pokonuje wszystkiego… A on nie chce o nas walczyć, mimo że byliśmy naprawdę świetną parą. Postawił na nas kreskę, ważne jest tylko to, że nigdy nie będziemy rodziną.– Nie mogę tego słuchać. On sprowadził cię do funkcji inkubatora. Jesteś nieprzydatna biologicznie, to do widzenia. Podsumował twoją wartość sprawnością twojej macicy. Dupek!– Nie mów tak! Nazywanie go dupkiem tylko dlatego, że pragnie mieć dzieci, nie jest w porządku. Nie uzurpuję sobie prawa do zatrzymania go. Ma prawo do prokreacji, ma prawo do bycia ojcem, jego rodzice mają prawo do wnuków – ale nikt nie ma prawa do nazywania go dupkiem. Człowiek ma tylko jedno życie, a prokreacja jest jego sensem. Jeżeli nawet nie jedynym, to głównym.– O kurna! To się niewiele różnimy od bakterii… Czy ty słyszysz sama siebie? A dwoje ludzi? Co z nimi? Co z tym, co ich łączy? Myślisz, że między mną a Pawłem nie ma nic trwalszego niż dzieci?– Nie ma. Twoją siłą, jako żony, jest to, że jesteś matką jego dzieci. Dałaś mu to, bez czego nie warto żyć. Gdybyś nie urodziła mu dzieci, nie miałabyś tej pozycji.– Co ty za bzdury wygadujesz?– Jak można nie rozumieć, że zupełnie inną „wartość” ma dwudziestodwuletnia dziewczyna, a inną matka dwójki dzieci, z którą się przeszło przez życie. W dodatku niełatwe. Zobacz, ile kosztowała w siedemdziesiątym czwartym roku butelka niezłego, ale wcale nie jedynego czy najwspanialszego wina i ile ta sama butelka kosztuje obecnie. Może to pomoże ci zrozumieć coś, co dla mnie jest oczywiste.– Dobrze, postaram się nadążyć za twoim tokiem rozumowania. On z tobą też przeżył wiele lat. Trudnych dla was lat. To wszystko się nie liczy, bo nie dałaś mu dzieci? Przecież to absurd! A gdyby on był bezpłodny? Myślelibyście pewnie o adopcji. Przecież ważny jest partner, a nie jego gamety.– Są ważne…– Taaak… Czytałam kiedyś, że w związku, w którym dziecko jest chore, zostaje ponad dwa lata tylko trzydzieści procent facetów. Czyli cała reszta ma te swoje geny głęboko w dupie, gdy tymi genami trzeba się jakoś specjalnie zajmować.– On by się zajmował…– Z pewnością! Dał tego dowód wczoraj! Przysięgaliście „na dobre i na złe”. Dziś jest to tylko „na dobre”, „złe” powoduje zabranie swoich zabawek z piaskownicy. Wiesz co, nie wiem, jak z tobą rozmawiać… Ręce mi opadają… Nie wiem, które z was ma większy bałagan w głowie…– Prześpij się – rzuciła jeszcze za drzwiami. – Zrobię coś na obiad i zajrzę potem do ciebie.***– Zrób mi dobrej herbaty, bo jakoś mocno mną telepie. Nie wiem już, czy to nerwy, czy hormony.– Musisz chwilę poczekać, dopiero nastawiłam czajnik. Siadaj. Śniadanie?– Nie, na razie nie. Schodząc, zajrzałam do twojej biblioteczki. Zobacz, co mam – Słownik języka polskiego PWN-u. Wiesz, jaka tu jest definicja? Mąż i żona tworzą tak zwane „stadło”, rodziną stają się w dniu narodzin dziecka…– Przestań! Czerpiesz z tego jakąś radość? Lubisz się zadręczać? Niech spada. To nie był związek, tylko jakaś pieprzona improwizacja. W związku, w którym ludzie się kochają, oboje szukają kompromisów.– Kompromisów? W przypadku dzieci nie ma kompromisu! Albo potomstwo jest, albo nie. Nie można mieć trochę dziecka ani być trochę w ciąży.– Kompromisem mogłaby być ewentualnie adopcja. Przypuszczam jednak, że przy tak silnym jego ciśnieniu na posiadanie własnego biologicznego dziecka moglibyście nawet nie przejść kwalifikacji na rodziców adopcyj przede mną herbatę i zaczęła kroić pierś kurczaka. Umyła paprykę, pieczarki i odwróciła się do mnie, nerwowo wymachując nożem.– Oszaleć można z tymi facetami! Najpierw się boją, że zostaną złapani na dziecko, a potem się rozwodzą, bo chcą dziecka. Kompletnie nie rozumieją, o co w tym wszystkim chodzi. Bycie razem, we dwoje, to nasz wybór. Gdy oboje już jesteśmy pewni, że chcemy stworzyć jedno – przyrzekamy to sobie. I wtedy dopiero możemy zacząć w ogóle myśleć o upostaciowaniu tego „jedno” w dziecku. Rodzina to mąż i żona! Dziecko jest jej naturalnym dopełnieniem. Do jego szczęścia potrzebnych mu jest dwoje (!) kochających się, szanujących i bezpiecznych w związku rodziców. To nie dziecko jest powodem, dla którego są ze twój mąż nie
Mądre cytaty z filmówCytaty filmyKliknij w wybrany cytat, aby go skopiowaćMądre cytaty z filmówPrzygotowałam dla Was duża kolekcję najlepszych cytatów z filmów. Poniżej znajdziecie najlepsze sentencje, które są czasami pozytywne a czasami smutne. Znajdziecie też piękne aforyzmy, inspirujące hasła oraz motywujące złote się nimi ze swoimi filmyKliknij w wybrany cytat, aby go skopiować“Klient w krawacie jest mniej awanturujący się.”– (Miś)“Będę nosić to, w czym dobrze wyglądam, dopóki nie będę miała tyłka jak hipopotam.”– (Erin Brockovich)“Miłość jest jak wiatr. Nie możesz jej zobaczyć, ale możesz ją poczuć.”– (Szkoła uczuć)“ dzwoni dom. phone home.”– ( posłusznie, panie pułkowniku, ja tę wojnę zupełnie niechcący wywołałem.”– (Jak rozpętałem II wojnę światową)“Jestem skrajnie wyczerpany, a przecież jest rano… – (Dzień Świra)“Tęsknię za tobą, Jenny, jeśli będziesz czegoś potrzebować, nie będę daleko.”– Forrest Gump (Forrest Gump)“Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. There’s no place like home.”– Dorotka Gale (Czarnoksiężnik z Oz)“Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. Chrząszczyrzewoszczyce, powiat Łękołody.”– (Jak rozpętałem II wojnę światową)“Życie bez miłości nie ma sensu. Kto nie kochał , ten nigdy nie żył.– (Joe Black)“Znowu drugi. Całe życie ciągle drugi. Nawet jak gdzieś pierwszy byłem, czułem się jak drugi, kurwa. W życiu wiecznym także drugi.”– Adaś Miauczyński (Nic śmiesznego)“Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy.”– (Rejs)“Nie przyzwyczajaj się do niczego, czego nie można opuścić w 30 sekund w momencie, gdy robi się gorąco.”– (Gorączka)“Biegnij Forrest, biegnij! Run Forrest, run.”– (Forrest Gump)“Parówkowym skrytożercom mówimy nie!!.”– (Miś)“Boję się wszystkiego. Boję się tego, co zobaczyłam, tego, co zrobiłam, tego, kim jestem. A najbardziej ze wszystkiego boję się wyjść z tego pokoju i nigdy więcej w swoim życiu nie czuć się tak jak wtedy, kiedy jestem z Tobą.”– (Dirty Dancing)“Zemsta jest daniem, które najlepiej smakuje na zimno. Revenge is a dish best served cold.”– (Kill Bill)“Niektórzy mają tragedię we krwi.”– (Donnie Darko)“Żadnej roboty nie wezmę, nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem.”– (Brunet wieczorową porą)“Umiesz przypomnieć sobie, kiedy wszytsko się zaczęło? A zaczęło się wcześniej niż Ci się wydaje, o wiele wcześniej… Wtedy zaczynasz rozumieć, że nic nie dzieje się dwa razy, już nigdy nie poczujesz się tak samo, nigdy nie wzniesiesz się trzy metry nad nieco.”– (Trzy metry nad niebem)“Kopernik była kobietą.”– (Sexmisja)“Toto, mam wrażenie, że nie jesteśmy już w Kansas. Toto, I’ve got a feeling we’re not in Kansas anymore.”– Dorotka Gale (Czarnoksiężnik z Oz)“Szczeście można znaleźć nawet w najciemniejszych chwilach, jeśli tylko nosi się w sobie światło.”– (Harry Potter i Więzień Azkabanu)“Jesteś tym, co kochasz, a nie tym, co inni kochają w Tobie.”– (Adaptacja)“Niektórych ptaków nie powinno się trzymać w klatce. Są na to zbyt piękne.”– (Skazani na Shawshank)“A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. (…) Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest.”– (Rejs)“Pytania są tendencyjne.”– (Rejs)“Wiktorio! Nie kop pana, bo się spocisz.”– (Kingsajz) – A z was to d**y, nie prowokatorzy!– No bo on tak fajnie opowiadał… – (Kingsajz) – Mydłem! Dobijemy go mydłem.”– (Kingsajz)“Wstrząśnięte, nie zmieszane.”– James Bond (Goldfinger)“Nie możesz liczyć na nikogo oprócz siebie. To smutne, ale prawdziwe.”– Carolyn Burnham (American Beauty)“Oczko mu się odlepiło. Temu misiu.”– (Miś)“Jestem panem świata! I’m king of the world.”– Jack Dawson (Titanic)“Nieważne jak mocno uderzasz, ale jak dużo jesteś w stanie znieść i nadal iść do przodu.”– Rocky Balboa (Rocky)“Od tego jest ścierka, żeby była brudna.”– (Co mi zrobisz jak mnie złapiesz)“Twoje zdrowie, mała. Here’s looking at you, kid.”– Rick Blaine (Casablanca)“Gdzie mnie z tym szprajem, gamoniu.”– (Kiler)“Houston, mamy problem. Houston, we have a problem.”– Jim Lovell (Apollo 13)“To szansy definiują nasze życia. Nawet te, które przegapiliśmy.”– (Ciekawy przypadek Benjamina Buttona)“Bez ciebie dzisiejsze wzruszenia byłyby tylko martwym naskórkiem dawnych uniesień.”– (Amelie)“To nie będzie łatwe. Bedzie naprawdę ciężko i bedziemy musieli pracować nad tym każdego dnia. Ale ja chcę tego, bo chcę Ciebie. Chcę Ciebie całą. Na zawsze. Dzień po dniu.”– (Pamiętnik)“Czuję wdzięczność za każdą chwilę mojego małego, głupiego życia. Na pewno nie macie pojęcia, o czym mówię. Ale nie martwcie się – pewnego dnia zrozumiecie. – Lester Burnham (American Beauty)“Właśnie do ciebie dzwonię, żeby ci powiedzieć, że nie mogę z tobą rozmawiać.”– (Miś)“Pomyślę o tym jutro.”– Scarlett O’hara (Przeminęło wiatrem)“Louis, tak sobie myślę, że to początek pięknej przyjaźni. Louis, I think this is the beginning of a beautiful friendship.”– Rick Blaine (Casablanca)“Mogę mu pomóc tylko w jeden sposób: pokazując różnicę między tym, co prawdziwe, a tym, co istnieje tylko w jego głowie.”– Dr Rosen (Piękny umysł)“Nie musimy wygrać. Wystarczy, że będziemy walczyć.”– (Braveheart: Waleczne Serce)“Oto Johnny! Here’s Johnny.”– Jack Torrance (Lśnienie)“Co ja sobie za to kupię? Waciki.”– (Kiler)“Kierunek – wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja.”– (Sexmisja)“Jak co łaska będzie większa, to i zapowiedzi się przyśpieszy… – (Kogel–Mogel)“Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu! Niech żyje nam! To śpiewałem ja – Jarząbek.”– (Miś)“Gówno się zdarza. Shit happens.”– (Forrest Gump)“Jesteś jedynym powodem, dla którego ja jestem. Jesteś moimi wszystkimi powodami… – (Piękny umysł)“Magia w przekraczaniu granic polega na ryzykowaniu wszystkiego dla marzenia, w które nie wierzy nikt oprócz ciebie.”– (Za Wszelką Cenę)“–Powiedzmy, że w jakimś alternatywnym świecie jest Para taka jak my… tylko ona jest zdrowa, a on idealny, a ich jedynym problemem jest ile wydadzą na wakacje i kto jest dziś w złym nastroju.–Nie chcę nimi być. Chcę nas, Ciebie, tego… – ( Miłość i inne używki)“Miłość znaczy, że nigdy nie musisz mówić „przepraszam. Love means never having to say you’re sorry.”– Jennifer Cavilleri Barrett (Love Story)“Trzymaj swoich przyjaciół blisko, ale jeszcze bliżej swoich wrogów. Keep your friends close, but your enemies closer.”– Michael Corleone (Ojciec Chrzestny II)“Jedno wam powiem: Życie idioty to nie bułka z masłem.”– (Forrest Gump)“Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 – będzie 3:0.”– (Piłkarski poker) Od cudów to był taki facet, co chodził boso po jeziorze.”– (Piłkarski poker)“Robiący spis ludności raz chciał mnie przepytać. Zjadłem jego wątrobę z fasolką i wybornym chianti. A census taker once tried to test me. I ate his liver with some fava beans and a nice Chianti.”– Hannibal Lecter (Milczenie owiec)“Zagraj to jeszcze raz, Sam. Zagraj: Jak mija czas. Play it, ‘As Time Goes By.’ – Ilsa Lund (Casablanca)“Marian! Tu jest jakby luksusowo.”– (Kogel–Mogel)“Powiem ci tak. Trudno znaleźć dobrą opiekunkę do dziecka… Ale jeszcze trudniej znaleźć dobre dziecko.”– (Chłopaki nie płaczą)“Wiem, że szansa na sukces jest mała, ale czy to ważne? Odpowiedzi znajdujemy tylko wtedy, kiedy nie przestajemy próbować.”– (Przed wschodem słońca)“Co za ponury absurd… Żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem.”– (Dzień Świra)“Ja rozumiem, że wam jest zimno, ale jak jest zima, to musi być zimno.”– (Miś)“Z wszystkich barów we wszystkich miastach na całym świecie ona musiała wejść do mojego. Of all the gin joints in all the towns in all the world, she walks into mine.”– Rick Blaine (Casablanca)“Nigdy nie bój się marzyć o czymś lepszym, słonko.”– (Incepcja)“„Coco jamboo i do przodu.”– to moje hasło. Dobre, nie.”– (Chłopaki nie płaczą)“Trudno być złym, kiedy świat ma do zaoferowania tyle piękna.”– (American Beauty)“Carpe diem. Chwytajcie dzień, chłopcy. Uczyńcie wasze życie niezwykłym. Carpe diem. Seize the day, boys. Make your lives extraordinary.”– John Keating (Stowarzyszenie Umarłych Poetów)“Kiedyś patrzyliśmy w niebo i zastanawialiśmy się, jakie jest nasze miejsce w kosmosie. Teraz patrzymy pod nogi i gdybamy, czy jest dla nas miejsce wśród piachu.”– (Interstellar)“Mężczyzna, który nie spędza czasu z rodziną, nigdy nie będzie prawdziwym man who doesn’t spend time with his family can never be a real man.”– Don Corleone (Ojciec Chrzestny)“Coś straciłem. Nie jestem do końca pewien co… ale wiem, że nie zawsze czułem się taki… uśpiony. Ale wiecie co? Nigdy nie jest za późno, żeby to odzyskać.”– Lester Burnham (American Beauty)“Przekroczyłem oceany czasu, aby cię znaleźć.”– Dracula (Dracula)“Bo przecież jutro też jest dzień. After all, tomorrow is another day.”– Scarlett O’Hara (Przeminęło z wiatrem)“Z twarzy podobny zupełnie do nikogo.”– (Miś)“Mój skarb. My precious.”– Gollum (Władca Pierścieni: Dwie Wieże)“Otóż stryjeczny wuj szwagra mego drugiego męża (…), niesłychanie przystojny… – (Kogel–Mogel)“Bo nie ma nic gorszego niż przeciętność.”– Angela Hayes (American Beauty)“O czym ty do mnie rozmawiasz? Głowa cię nie boli.”– (Chłopaki nie płaczą)“Nie ma takiej możliwości, żeby było coś niemożliwe.”– (Kogel–Mogel)“I nagle ktoś wyłączył deszcz i zaświeciło słońce.”– (Forrest Gump)“Zamierzam złożyć mu propozycję nie do odrzucenia. I’m going to make him an offer he can’t refuse.”– Don Vito Corleone (Ojciec Chrzestny)“Kobieta mnie bije… – (Sexmisja)“Wrócę tu. I’ll be back.”– T–800 (Terminator)“Hasta la vista, mały. Hasta la vista, baby.”– T–800 (Terminator II: Dzień sądu)“Miłość to takie coś, czego nie ma, To takie coś, co sprawia, że nie ma litości, To tak jakby budować dom i palić wszystko wokół, Miłość to jest słuchanie pod drzwiami czy to jej buty tak skrzypią na schodach, Miłość jest wtedy, gdy do czterdziestoletniej kobiety, wciąż mówisz “Moja Maleńka, I kiedy patrzysz jak ona je, a sam nie możesz nic przełknąć, I wtedy, kiedy nie zaśniesz, zanim nie dotkniesz jej brzucha, Miłość jest wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a ty marzysz żeby się przewróciło, bo będziesz mógł ja osłonić… – (Notting Hill)“Co ty sobie myślisz, cwaniaczku, że z piątego przykazania możesz sobie zrobić spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością?.”– (Kiler)“Najlepszym przyjacielem chłopca jest jego matka. A boy’s best friend is his mother.”– Norman Bates (Psychoza)“Bo miłość jest jak drzewo: sama z siebie rośnie, głęboko zapuszcza korzenie w całą istotę człowieka i nieraz, na ruinie serca, dalej się zieleni.”– (Les Misérables)“Jedna połowa staje tam, druga staje tam, a trzecia staje tu.”– (Forrest Gump)“Liga broni, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi.”– (Sexmisja)“Szczerze mówiąc, moja droga, nic mnie to nie obchodzi. Frankly, my dear, I don’t give a damn.”– Rhett Butler (Przeminęło z wiatrem)“Każda chwila jest dobra, żeby zmienić swoje życie.”– (Vanilla Sky)“Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój.”– (Vabank) Musiałbym być ciężko chory, żeby pójść na ten numer. (Po chwili): A wiesz, że ostatnio coś kiepsko się czuję.”– (Vabank) Ucho od śledzia – (Vabank)“Nawet mrok kiedyś przeminie. Wkrótce nadejdzie nowy dzień, a kiedy wzejdzie słońce, rozbłyśnie jaśniej, niż kiedykolwiek wcześniej.”– (Władca Pierścieni: Dwie Wieże)“Mówisz do mnie? You talkin’ to me.”– Travis Bickle (Taksówkarz)“Może jestem głupi, ale wiem co to miłość.”– Forrest Gump (Forrest Gump)“Memory… Find… Siara. I wszystko jasne.”– (Kiler)“Największą rzeczą, jakiej kiedykolwiek się nauczysz, jest po prostu kochać i być kochanym w zamian.”– Christian (Moulin Rouge)“Musisz przyznać, że jak tatuś zrobi dzióbek, to nie ma ch**a we wsi.”– (Dzień Świra)“Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza.”– (Dzień Świra)“Najgorsze w schizofrenii jest to, że nie wie się, co jest prawdą.”– Dr Rosen (Piękny umysł)“Żyj tak, żebyś po latach mógł powiedzieć – przynajmniej się nie nudziłem.”– (Forrest Gump)“Bond. James Bond. Bond. James Bond.”– James Bond (Doctor No)“Widzę martwych ludzi. I see dead people.”– Cole Sear (Szósty zmysł)“Życie jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz na co trafisz.”– Forrest Gump (Forrest Gump)“Każdy umiera, ale nie każdy tak naprawdę żyje.”– ( Braveheart: Waleczne Serce)“Spotkanie kogoś, kogo pokocha się z wzajemnością, jest wspaniałym uczuciem. Ale spotkanie bratniej duszy jest uczuciem chyba jeszcze wspanialszym. Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko. Podobno nic nie trwa wiecznie, ale (…) czasami miłość trwa nawet wtedy, kiedy ukochana osoba odejdzie.”– (PS I love you )“No sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie – (Sami Swoi)“– Panowie, ale to jest jakaś pomyłka!– Pomyłka… moja żona miała na drugie „Pomyłka.”– (Kiler)“Kiedy jest ci tak źle, że już gorzej być nie może, zacznij się walić kijem po nodze. Kiedy przestaniesz, od razu poczujesz się znacznie lepiej.– (Forrest Gump)“– A jak Bolec coś nagra, to załatw, żeby to było pierwsze miejsce na liście przebojów.– Ale to chyba ludzie decydują…– To dowiedz się, jacy to ludzie i porozmawiaj z nimi po swojemu.”– (Chłopaki nie płaczą)“Mój mąż z zawodu jest dyrektorem.”– (Poszukiwany, poszukiwana)“Cuda zdarzają się codziennie. Niektórzy w to nie wierzą, ale to prawda.”– (Forrest Gump)“Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… to… poprzez… no, reminiscencje. No jakże może mi się podobać piosenka, którą pierwszy raz słyszę.”– (Rejs)“Uwielbiam zapach napalmu o poranku. I love the smell of napalm in the morning.”– Bill Kilgore (Czas apokalipsy)“No i panie kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci, my płacimy… To są nasze pieniądze proszę pana. Społeczeństwo.”– (Rejs)“Nie wiesz, co to prawdziwa strata. Można jej doświadczyć tylko wtedy, kiedy kochasz coś bardziej, niż siebie samego.”– (Buntownik z wyboru)“Niech Moc będzie z tobą. May the Force be with you.”– Han Solo (Gwiezdne Wojny: część IV – Nowa Nadzieja)“Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę.”– (Seksmisja)“Dlaczego upadamy, Bruce? Po to, żeby nauczyć się, jak wstawać.”– (Batman: Początek)“Z wiekiem czas zaczyna nam odbierać różne rzeczy. To w życiu normalne. Ale dowiadujemy się o tym dopiero, gdy coś stracimy.”– (Męska Gra)“– Nie zamawiałam pizzy.– Jestem z policji.– Policji też nie.”– (Kiler)“Nie mogę wysłać tej depeszy. Nie ma takiego miasta Londyn. Jest Lądek, Lądek–Zdrój… – (Miś) Tagi: ⭐ cytaty z filmów polskich, najsłynniejsze cytaty filmowe, kultowe cytaty z filmów, urodzinowe cytaty z filmów, zabawne cytaty z filmów, inspirujące cytaty z filmów, wzruszające cytaty z filmów, cytaty z filmów romantycznych, Cytaty z filmów barei, Cytaty z filmów o kobietachCYTATY FILMOWE O KOBIETACHO mnie Jestem doświadczoną kobietą, wróżką i numerologiem. Moja sprawność w interpretacji rozkładów kart tarota i uzupełnianie jej numerologią zadziwia często nawet mnie, stąd pewnie tak spore zainteresowanie moimi wróżbami. Oprócz wiedzy teoretycznej i praktycznej, wykazuję się również szczerością w moich wróżbach, dlatego masz pewność, że powiem Ci zawsze to co pokazały mi karty a nie to,co chcesz usłyszeć Zawsze stawiam na szczerość i prawdę rozkładając karty, ponieważ to zawsze popłaca. Więcej o mnie przeczytacie Państwo tutaj: o mnie W przypadku zainteresowania moimi wróżbami proszę o kontakt pod tym adresem e-mail: wrozka@ Lub za pomocą formularza kontaktowego na stronie zamów wróżbę. Pozdrawiam o mnie “Pani Otylio; Bardzo dziękuję za wskazanie właściwej drogi. Mam nadzieję, że uda mi się postępować zgodnie ze wskazówkami Pani. Jeśli tylko ktoś będzie potrzebował pomocy, chętnie polecę Panią, a i pewnie sama jeszcze nie raz skorzystam z Pani porad. Pozdrawiam.” Pani Iwona "Szanowna pani Otylio, z calego serca dziekuje Pani za wrozbe, ktora podniosla mnie na duchu i pomogla smielej spojrzec w przyszlosc. Ciesze sie rowniez (choc byc moze nie powinnam), ze moje przypuszczenia co do zwiazku D. z M. sa takie jak Pani. Po prostu upewnilam sie, ze moja intuicja mnie nie myli. Dziekuje jeszcze raz bardzo serdecznie i pozdrawiam goraco, Malgorzata" Pani Małgorzata "Witam, Bardzo dziękuję za wróżbę. Opis mojej osoby mogłabym powiedzieć, ze w 100% zgodny z rzeczywistością.. :) Niesamowite! A reszta jeżeli tylko się spełni, będę bardzo szczęśliwą osobą :) Już sama myśl o tym jest miła :) Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję," Pani Kamila KLIKNIJ, aby zobaczyć wszystkie opinie
Wstaję i powoli ruszam schodami na oddział. Wszystko jest jak zawsze. Świat się nie zatrzymał. Nikt nawet nie przejął się tym, co przed chwilą zaszło. Kolejny dzień pracy. Jak każdy od dziesięciu lat. Zaraz za portierką skręcam w pierwsze drzwi na prawo. Nie mam siły pokazać się którejś z dziewczyn. Nie chcę zobaczyć w ich oczach, że to nie ma znaczenia, że nie wolno dać się ponieść emocjom. Nasze motto. Inaczej nie mogłabym tu pracować. Co zatem zdarzyło się dziś? Czy to jest ten osławiony kryzys, przed którym ostrzega nas starszy personel? Uporządkuj myśli – przywołuję siebie. – Jesteś Scarlett O’Hara. Pomyślisz o tym jutro – oddech, odwrót i uśmiech numer trzy do małego pacjenta. “Znajomość kobiecej psychiki i umiejętność tworzenia intrygującej fabuły, budowanej z codziennych drobiazgów, czyni z tej powieści rodzaj gabinetu terapeuty, w którym autorka zajmuje się odbudową złamanych serc. Toteż czyta się tę książkę niczym wartką powieść detektywistyczną, z tą różnicą, że nie chodzi o to, kto zabił, a kto ocalał”. Tomasz Miłkowski, krytyk, publicysta i dziennikarz “To się czyta! Mimo trudnych tematów, które porusza autorka. Dobrze skonstruowana fabuła trzyma w napięciu, a historia „wzięta z życia” wykracza poza banał”. Justyna Hofman – Wiśniewska, dziennikarka, publicysta, krytyk teatralny “Barwny język, zaskakujące zwroty akcji, umiejętność budowania nastroju, operowania kolorem, postaci aż za prawdziwe, czasem irytujące naiwnością, czasem rozbrajające gestem, czasem dające cień szansy na uśmiech, czasem porażające bezradnością, czasem walczące wbrew rozsądkowi…Poczytajcie, polecam…”. Dobrochna Kędzierska, dziennikarka i publicystka
scarlett o hara pomyślę o tym jutro