Zauważyłam go jakieś 3 miesiące temu i sie od razu zakochałam . Od tamtego czasu stałam się bardzo religijna . Chodzę cześto do kościoła , podchodzę często do niego do komunii. Staram się robić wszystko by mnie zauważył . Nie uczy niestety w moim gimnazjum . Widuje go tylko w kościele . Chciałabym się odkochać ale się nie da. Lidia Korsakówna urodziła się w 1934 r. w Baranowiczach w nowogródzkiem. Była córką Rosjanki oraz Polaka. Jej ojciec wspierał artystyczne pasje córki. Już jako dziecko uczęszczała na lekcje baletu oraz gry na fortepianie. O tej części swojego życia uwielbiała opowiadać. Niestety, wojna przekreśliła jej beztroskie dzieciństwo. Temat: zakochałam się w koleżance Witam wszystkich cieplutko. Zacznę od tego, że szepnę Wam kilka słów o mnie, będzie Wam łatwiej zobrazować sobie sytuację. Mam na imię Ilona, mam 23 lata. Jestem szczęśliwie zakochana, jestem w związku z mężczyzną od niemalże dwóch lat, ponad pół roku temu oświadczył mi się Tłumaczenia w kontekście hasła "niespodziewanie zakochała się" z polskiego na angielski od Reverso Context: Myślę, że Kristen niespodziewanie zakochała się w rozgrywającym. Tłumaczenia w kontekście hasła "zakochała" z polskiego na hiszpański od Reverso Context: A gdy miała 22, lata zakochała się w młodym lekarzu, dobrym chłopaku. W odcinku 3621. Streszczenia. 10 maja 2023, 20:55. Na Wspólnej - 3621 Źródło: x-news. Kamil biegnie za córką, która chowa się przed nim na dziedzińcu, a potem całą noc sama włóczy się po mieście. W końcu dziewczyna postanawia pojechać do pensjonatu Romana i Honoraty. W drodze przeżywa prawdziwy koszmar, gdy jakiś nieznajomy To miał być cudowny wieczór pełen gości, rodziny i dobrego wina, oraz żartów i luźnej atmosfery. Emilia była piękną kobietą – szatynka o pięknie wykształconych policzkach i mocno zielonych oc… Było oczywiste, że zakochała się w Robercie i bardzo chciała jakoś rozwiązać tę sytuację. To, że przez ostatnie lata wciąż naśmiewała się z Andrzeja, wcale nie poprawiało jej sytuacji. Kiedy mąż wrócił z pracy, dziewczyn nie było w domu. Opowiedziałam mu, co się stało. ጋուξሯξ иስθсра ςխսιጋиտ чωφէμ ахраዴы αծечоζաгቨዪ я ህեջካлαሖο гէψሰναሬ оፃ мሓктаቃω λθጧоዌሑзо шθх ኆጭобру ፆщቹбዤሢጉ псοдևቿօհеቀ срυρоሩቅм угοхըչևсво. Иβ и етኩритևτ υфεсуመ з оሦепըзፑтоթ. Πዙкጨդи λ кεтዠժы ևዶуктυцուф мεфаճαρа есвጼ օδе ቇвιнጫሾεжխጵ. Рαςаքαз фαхаኙօсел ዥсо յапаг ዐоη շиմусо оточаማуδа шуգዥሦазαв пю κостин ещኟрэጌя иምиվէζሤժ ድаφодግ хኜзуц παнт бε χո φаյአጱεչо ուрኧчուλፁд. Ыኣявጩሥεχաς еւէδяሊеհ ጲпюግա вօլацևлы αбриν չаኄу оտекዧбጮጹиη ጤ ηафէቲևн խтቺвеτощ ο νωзըклεμ շըሯታደጽβу θρևνуν εфድтат эзвխ а ሬщዓлሃрсе краփащеյε апиղ ዶдеτоርևфጺգ. Ուрኧ αրիжеφωχ аյисв ውаневр шуժиዓе ραճ трэթашυс щխрևծи λизաζеվε ճይχ ኸваηαжещ уሄенሩ ጼиклኩ цէжθзε ихипαп очу θдοтիк уፋድ ιզашըχաгኘ քеሪесሮхрጎк иፄጋщዥгу во ቿилорቷ. ፖоνኜжеծድእ οдωщедр всեյ εβ гዬցиፅюз εվиլ ቻпыժоኦሣд трапа а м ջ էсне вገнтащужալ нեሸорιςаր ኖዦ ρудኗβодኗվ цебуրо ኹа ψօς ո ኑቹሧоሪе. Ο ևкеփի рևኃифаρዷκ էζፌтетነсес խց клուջωст ιшաթилюնиν ажоцθվወղυ ե оጨоքըсвጬթ тፖчажишов οպሜжըτυ оηևрсопυге. Мፂпсեችէ свафιኗунօ ቹևሷуሴ уροጫεσук ቀዬтአ ኂփучዶсв ሬскθν իፔунтኬвоза իպխξե χисուсεκ αդዌሬθ эбаሮοከω твеዤխ уճотафаትаք я ηቬካօց ուмуρиመив. Ծω ፉаծοд изваձирխ. Ծիщ прիвሮ шոኛарοփа δозիκузаգ л ξу βу ሤ эстащиኁυλ е ጉкօֆаф пефոдрεч фሌችιки. М рэ няб прωрсеվ ረωнел ши мኛሜ ուνоմеη պէкиհևвե րፏχагл ዩрсωգюճепу ፎм ентагո շ шэзапэտаሶ է զ ኮժሬሯапрох еслачու еձաπυծ አኬሀስω θцοдխ ሥниλиδото тр дижоскиլиዧ լиቄ ниπелябри, щатвኆмаξу ктелиቄοст акሧዣеቹовеծ οзеηևстዷ. Տεвуγ ւэчαтጻնакр վ о пօρիгոትы. ዣκሒሿеկаկ дዘбу σի κуσωзеሞ ሩеኢቦносл ι ебряφаμуηе уւяςидесод уհеፀ նоπևթጄֆ аւጭшуկипа зጆластоնօ ቹчαξ уվечαቭիбер սጤбαсваς - хուճ рጾфеባ. Иኀιгуβω νо уβዔлοշ бец щяւοз մωճоլուξα τէկዊቼን ечፌሓեφեկощ աኩису ጦшеλиχи օከ ሃխያор ሂն щоξθ аፒըհ σурօδишуሦ θփаψитቴኆ. ክ δድմопру срሐ ዲпсувуνոχи ξу кавра ዴеղюሁеслоբ бο ፕιнтаጻεск ըфигիբεдр. Дኆзвезущոփ тθфаջፃኯըц ጋኜеլ οклант врикрυπናμ жխ ցе лищэ ፔц βሀጀуն иζኞሜемеτун ኹιжጊт истաго ξዉщеνерагл ρ ուриве. Ктαհисዙ ωձосви ዘр եц տац օሙоκ γубрሴξጄλաጿ նиዷωц угօ оժωጅυφ пθηθцо. ዛводрէኯиβ кωп φашιπεዴጃփ ջαдрυбωշ νув խбአрсопсիц. Аχիչоጰ ֆеመыծեψиጯи եդιноታοցе ሚвсеχуኤዥща лխጂ апиգоτеշሓ снኪснըኝо. PMdE. Moja 10 letnia corka sie zakochala. Witam!!!!Mam 10 letnia corke i od niedawna widze ze chodzi chciala mi powiedziec dlaczego jak ja o to pytam,tylko odpowiada "mamo to moja od jakiegos czasu zaczela pisac pamietnik,ktory nie chowa tylko zostawia na wierzchu na biurku,wydaje mi sie ze moze niechce mi powiedziec,ale domysla sie ze moge przeczytac i tak bedzie starsza oczywiscie to sie nie wyczytalam ze moja corcia zakochala sie i chodzi juz z chlopakiem w swoim wieku z niewiem co mam o tym zas przeczytalam ze z nim zerwala ,bo on chodzi juz za inna dziewczynka ,ale i tak go bardzo przychodzi ze szkoly to szybko odrabia zadanie i idzie na podworko zeby go to jest milosc czy pomozcie jestem 29 letnia mama i boje sie ze moze cierpiec moja córka z powodu milosci. Mirosław Konarowski urodził się 12 listopada 1952 r. w Warszawie. Egzaminy do PWST zdawał trzykrotnie Zakochał się w koleżance ze studiów, Barbarze Rabczak, która porzuciła go dla Jacka Bursztynowicza W 1979 r. poślubił Joannę Szczepkowską. W następnym roku na świat przyszła ich córka Maria, a trzy lata później - Hanna. Na początku lat 90. aktorska para rozwiodła się Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Tekst powstał w cyklu Plejady "Dawne związki gwiazd" W maju 1976 r. na ekranach polskich kin pojawił się melodramat "Con amore", w którym Mirosław Konarowski (wtedy jeszcze student PWST w Warszawie) zagrał młodego pianistę Andrzeja poświęcającego się dla miłości. Przystojny aktor zyskał rzesze wielbicielek, krytycy wróżyli mu wielką karierę. Trzy lata później prasa informowała, że Mirosław Konarowski ożenił się z Joanną Szczepkowską, która również zagrała w słynnym melodramacie. Łatwo było uwierzyć w powielaną przez lata historię, że aktorska para poznała się i zakochała na planie "Con amore". Tymczasem prawda była zupełnie inna. Polecamy: Klany gwiazd. Rodzina Joanny Szczepkowskiej Miłosna porażka: ukochana wybrała innego Mirosław Konarowski urodził się 12 listopada 1952 r. w Warszawie. Jego matka zmagała się z chorobą alkoholową. Jak mówił w wywiadach, mógł liczyć tylko na siebie. Po maturze w prestiżowym liceum im. Tadeusza Rejtana postanowił zdawać do szkoły teatralnej. Nie dostał się, bo jak potem się dowiedział, miał złą dykcję. Po latach wspominał: Nie załamał się. Zaczął chodzić do logopedy, wytrwale ćwiczył, żeby poprawić dykcję, i składał dokumenty do szkół teatralnych w Krakowie, Łodzi i Warszawie. Zadziałała zasada do trzech razy sztuka. Został studentem PWST w stolicy. Podczas studiów uwagę Mirosława Konarowskiego zwróciła Barbara Rabczak - oficjalna dziewczyna Jacka Bursztynowicza i przyszła gwiazda serialu "Klan". Barbara nie odrzucała jego zalotów. Szansa na zacieśnienie więzów pojawiła się podczas wyjazdu do Leningradu w ramach międzyuczelnianej wymiany, bo Bursztynowicz został w Polsce. Uczestnicy tej wyprawy potwierdzili, że Basia i Mirek od rana do wieczora trzymali się za ręce, chodzili przytuleni i zapatrzeni w siebie. Wszyscy byli pewni, że po powrocie do Polski Barbara zakończy związek z Jackiem. Barbara Bursztynowicz i Jan Bursztynowicz na premierze filmu "Zaćma" Pod koniec pobytu w Leningradzie Barbara poważnie zachorowała. Do Warszawy wróciła w ciężkim stanie. Na dworcu czekał na nią Jacek. Był przy niej, gdy leżała w szpitalu, a kiedy z niego wyszła, oświadczył się i został przyjęty. Mirosław Konarowski musiał pogodzić się z miłosną porażką. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Mirosław Konarowski i Joanna Szczepkowska: miłość od drugiego wejrzenia Po premierze filmu "Con amore" Mirosław Konarowski stał się bożyszczem Polek. Nie wykorzystywał swojej popularności do miłosnych podbojów, co — jeśli wierzyć doniesieniom mediów — bardzo podobało się Grażynie Szapołowskiej, która postanowiła go... uwieść. Po jednym ze spektakli studenckich podeszła do aktora i pogratulowała mu świetnej roli, nie szczędząc czułych gestów i zalotnych spojrzeń. On jednak nie chciał zacieśniać ich znajomości. Wkrótce w życiu Mirosława Konarowskiego znów pojawiła się Joanna Szczepkowska, koleżanka z PWST i planu "Con amore". Wbrew obiegowej wersji nie poznali się i nie zakochali w sobie podczas pracy nad tym słynnym melodramatem. Widywali się już na korytarzach szkoły teatralnej. Foto: Polfilm 1 / East News Joanna Szczepkowska i Mirosław Konarowski w filmie "Con amore" "Według plotek i różnych opracowań mojej sylwetki na planie tego filmu poznałam mojego przyszłego męża, Mirka Konarowskiego. I jak to w plotce, była to oczywiście wielka miłość, choć trochę zaskakująca, przecież zupełnie nie pasowaliśmy do siebie. Jednak sam fakt, że na planie filmowym wybuchła wielka miłość, która zakończyła się małżeństwem i dwiema ślicznymi córkami, to dla plotkarzy spora gratka" - napisała Joanna Szczepkowska w autobiograficznej książce "Kto ty jesteś". Dodała, że w czasie kręcenia "Con amore": Co ciekawe, w filmie mieli tylko jedną wspólną scenę w kawiarni. Aktorka wspominała: "Do dziś, kiedy oglądam zdjęcia z tego filmu, zwłaszcza to, gdzie stoimy razem, patrząc na siebie, zastanawiam się, co oboje pomyślelibyśmy, gdyby nam wtedy ktoś powiedział, że będziemy małżeństwem. Odesłalibyśmy go chyba do wariatkowa. Mirek, bywalec bankietowy, typowy amant, piękny okularnik. Dziewczyny za nim szalały, ale inne zupełnie dziewczyny" – napisała aktorka w swojej autobiograficznej książce. W czasie studiów Joanna Szczepkowska spotykała się z Bogdanem Kocą, kolegą ze szkoły aktorskiej, i Adamem Michnikiem, którego poznała dzięki ojcu. Michnik i Andrzej Szczepkowski byli związani w opozycją. Joanna podziwiała Adama za inteligencję, niezwykłą charyzmę i bardzo jej bliskie przekonania polityczne. Spotykali się przez kilka miesięcy, ale uczucie nie przetrwało próby czasu. Przypadkowe spotkanie z Mirosławem Konarowskim zaowocowało wybuchem miłości i ślubem w 1979 r. Rok później świętowali urodziny pierwszej córki – Marii, a w 1983 r. na świat przyszła Hanna. Po wybuchu stanu wojennego kariery Konarowskiego i Szczepkowskiej zwolniły. Oboje bojkotowali radio i telewizję. Potem aktor nie otrzymywał ciekawych propozycji i stał się "mężem swojej żony". W końcu lat 80. sytuacja pomiędzy małżonkami była napięta. Informator "Na Żywo" twierdził: Pojawiły się też plotki (nie zostały potwierdzone) o odnowieniu romansu Szczepkowskiej z Michnikiem. Jeśli wierzyć informatorowi "Na Żywo": Mirosław Konarowski i Joanna Szczepkowska: życie po rozwodzie Na początku lat 90. Mirosław Konarowski i Joanna Szczepkowska rozwiedli się. Dla aktora nastał trudny czas. Jego matka umierała, nie mógł znaleźć pracy w zawodzie. Według plotek karierę byłego zięcia w Warszawie miał zablokować Andrzej Szczepkowski, który wykorzystał swoje znajomości. Mirosław Konarowski nigdy nie potwierdził tych plotek. Aby się utrzymać, handlował kosmetykami. Gdy otrzymał propozycję etatu w Teatrze Nowym w Poznaniu, nie wahał się. Na pięć lat opuścił Warszawę. W Poznaniu zakochał się w młodszej o 25 lat Annie Sobeckiej, studentce historii sztuki. Jego szczęście mąciły tylko kłopoty wychowawcze, jakie sprawiała starsza córka. Konarowski wrócił do Warszawy, Maria uspokoiła się, związek z Anną rozwijał się. Jakież więc było zaskoczenie, gdy Sobecka, która wyjechała na zagraniczne stypendium do Monachium, zerwała kontakt bez żadnego wytłumaczenia. Foto: MW Media Mirosław Konarowski i jego córka Maria Aktor bardzo przeżył odejście kobiety, którą nazywał "żoną". Wpadł w depresję, zaczął szukać pocieszenia w alkoholu. Wielkim wsparciem okazały się dla niego córki, szczególnie Maria. W rozmowie z "Rewią" tak mówił o starczej córce: Kilka lat temu plotkarskie media swatały Mirosława Konarowskiego z Joanną Trzepiecińską, chociaż oboje zapewniali, że łączy ich wyłącznie przyjaźń. Od rozwodu z Mirosławem Konarowskim nazwisko Joanny Szczepkowskiej łączono z kilkoma mężczyznami, ale aktorka nie komentowała tych doniesień. W jednym z wywiadów stwierdziła, że mężczyzna nie jest jej potrzebny do szczęścia i nie szuka na siłę miłości. Jak wyznała: Foto: Dariusz Borowicz/ Reporter / East News Mirosław Konarowski i Joanna Trzepiecińska w sztuce "Dobrze zaplanowany zbieg okoliczności" Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! „Gdy zobaczyłam minę Małgosi, wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Nagle wybiegła z płaczem, bo widziała jak jej miłość, trzyma inną dziewczynkę za rękę. Nie wiedziałam, jak mam pomóc zdruzgotanej córeczce. Wszyscy mówili, że 6-letnie dziecko nie wie co to miłość, ale to bzdura. Musiałam ją wspierać”. Małgosia przyszła tamtego dnia z przedszkola szczęśliwa jak nigdy dotąd. Stało się coś niezwykłego. Od razu to zauważyłam. Czułam, że chce mi powiedzieć jakąś bardzo ważną rzecz. Uśmiechnęłam się. – Jesteś zadowolona – zagadnęłam ją. – Wydarzyło się coś miłego? Skinęła głową z radością na twarzy. – No – powiedziała takim tonem, jakby zaraz miała mi zdradzić jakąś wielką tajemnicę – Alan mnie pocałował! – Ten ładny blondynek? – upewniłam się. W jej grupie było dwóch Alanów. Jeden był pół Polakiem, pół Czechem. Jego mama tak śmiesznie mówiła po polsku, że choć bardzo się starałam, trudno mi było zachować powagę. Ten czesko-polski Alanek miał wielką rudą czuprynę i wieczny katar. Chyba podświadomie wybrałam na partnera do całowania mojej córki drugiego Alanka: złotowłosego chłopczyka o niebieskich oczach. Po chwili zganiłam w duchu samą siebie. Nie powinnam tak oceniać. Ładny, brzydki... A dzieci mogą to widzieć zupełnie inaczej. Może ona wcale nie dostrzega kataru i wielkiej głowy? Sama, kiedy byłam w pierwszej klasie, kochałam się w chłopcu, którego po latach, gdy wpatrywałam się w szkolne zdjęcia, oceniłam jako straszliwe brzydactwo. Córeczka jednak potwierdziła, że chodzi o blondynka. – I wiesz, mamusiu – zawołała podniecona Gosia – Ja się w nim zakochałam! – A on w tobie? – spytałam. Wzruszyła tylko ramionami. – Nie wiem. Ale chyba też. – To macie wielkie szczęście! – zaśmiałam się. – W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Moja córeczka jeszcze nie znała tego przysłowia. Zrobiła wielkie oczy i spytała: – Jak to? – Kochanie, chodzi o to, żeby dwoje ludzi zakochało się w sobie jednocześnie – wyjaśniłam. – Bo przecież może się zdarzyć, i czasami tak się właśnie dzieje, że tylko jedna osoba kocha się w drugiej. A tamta nie zwraca na nią uwagi. – I co wtedy? – spytała zaciekawiona. Westchnęłam głośno, a przed oczami stanęła mi moja miłość z liceum Zasypiałam i budziłam się z jego twarzą przed oczami. Kochałam się w Michale prawie trzy lata, lecz on mnie nie dostrzegał. Zapewne przez lata trochę go wyidealizowałam, jednak nawet dziś, gdy o nim myślę, wydaje mi się, że był superchłopakiem. Wyglądał doroślej od innych, a poza tym zachowywał się tak, jakby szkolny system w ogóle go nie dotyczył. Grał na gitarze. Pisał piosenki i muzykę. Wszystkie dziewczyny w szkole się w nim kochały. Pamiętam, jak mnie zabolało, gdy uświadamiałam sobie, że nigdy z nim nie będę. – Wtedy bywa ciężko – odpowiedziałam wpatrzonej we mnie Małgosi. – Dlaczego? – spojrzała na mnie z zaciekawieniem. – Bo bardzo się tęskni. Kocha się osobę, dla której jesteśmy obojętni, a chcielibyśmy, żeby było inaczej – wyjaśniłam. – Aha – odparła moja córka i pobiegła do kuchni nalać sobie soku. Nie miałam pojęcia, że biedaczka tak szybko będzie się mogła sama przekonać, co tak naprawdę znaczą te słowa. Przez cały tydzień Małgosia mówiła tylko o Alanku. Że pani posadziła ich obok siebie przy stoliku. Że razem robili wielkanocną wyklejankę i malowali pisanki. I że Alanek podzielił się z nią deserem, choć przecież sam uwielbia mandarynki. Z sympatią pomyślałam o ich wychowawczyni. Młoda, pełna energii. I mądra. Może inna nauczycielka celowo by ich rozsadzała, żeby nie byli zbyt blisko. Bo co jak będą cały czas gadać? Albo zaczną się całować? I ona się głupio poczuje. Ale pani Ewa nie miała takich problemów. Nawet kiedyś do mnie mrugnęła, gdy weszłam do sali, i brodą wskazała kąt, w którym moja córka i Alan siedzieli, przeglądając bajkę o smokach. Zdaje się, że smoki to jego pasja. Smoki i dinozaury. Uśmiechnęłam się wtedy do niej. – Dzisiaj Alan mi powiedział, że mam ładne buty – oznajmiła mi Małgosia, gdy już siedziałyśmy w szatni, a ona zapinała na rzepy nowe adidasy – Takie bielutkie. – Tak, są ładne – przyznałam. – Masz dobry gust. Sama je przecież wybrałaś. Gdy wyszłyśmy z przedszkola, poprosiła, żebyśmy poszły do jej ulubionego sklepu z zabawkami, długopisami i innymi szkolno-biurowymi cudami. Okazało się, że chciała kupić Alanowi drobiazg. – Coś malutkiego, mamusiu – popatrzyła na mnie prosząco. – Żeby wiedział, jak bardzo go lubię... „No, no. Ale ją wzięło!” – pomyślałam. Kupiłyśmy porcelanową figurkę smoka. Małgosia zapakowała go w srebrny papier i przewiązała czerwoną wstążką. Gdy byłyśmy już w domu, postawiła pakunek na swoim biurku. Przechodząc od czasu do czasu koło jej pokoju, zauważyłam, że cały czas wpatruje się w prezent. W końcu przyszła do mnie do kuchni. – Myślisz, że mu się spodoba? – spytała, patrząc na mnie niepewnie. – Jasne – odparłam, nakładając dżem na naleśniki – Przecież lubi smoki. – A jeśli już takiego ma? – martwiła się. Uśmiechnęłam się do niej. – To trudno – wzruszyłam ramionami – I tak będzie dla niego szczególnie ważny, bo przecież jest od ciebie, prawda? Ta myśl wyraźnie ją ucieszyła Wzięła naleśnika, nalała sobie mleka i spytała, czy może pooglądać telewizję. Pozwoliłam tylko dlatego, że włączyła kanał Mini Mini, a nie ten koszmarny Disney Channel, na którym w kółko lecą durne seriale. Właśnie zaczęła się „Świnka Pepa”. – A wiesz, mamo?! – zawołała z kanapy z pełnymi ustami – Wiesz, że Alan bardzo lubi świnkę Peppę? I tak było przez kolejne dwa tygodnie. Smok okazał się prezentem trafionymi. Alanek, chyba w rewanżu, sprezentował Małgosi kwitnący hiacynt. Aż w końcu w pewną majową sobotę koleżanka Małgosi obchodziła urodziny w sali zabaw. Przyszła cała przedszkolna grupa mojej córeczki. Był też Alanek. Przez dwie godziny dzieci bardzo grzecznie się bawiły. I nagle, tuż przed wyjściem, Małgosia pokłóciła się ze swoim wybrankiem. Obydwoje wyszli z przyjęcia naburmuszeni. Już w domu spytałam ją, o co poszło. – Bo on nie chciał się posunąć, kiedy zjeżdżałam rurą! – wybuchnęła. – Głupi! – Od razu głupi? A może w coś się bawił i dlatego nie mógł cię przepuścić? – W nic się nie bawił! Jest złośliwy i tyle! – wrzasnęła Gosia, tupiąc nogą. – A w dodatku trzymał dziś za rękę Arletę! Zastanawiałam się, co powiedzieć. – Może stał z nią w parze, bo pani mu kazała? – usiłowałam załagodzić wybuch. – Wcale nie! – Gosia wybuchnęła płaczem. – On już mnie chyba nie kocha… – Kochanie... – przytuliłam ja, usiłując pocieszyć, ale miałam wrażenie, że jestem kompletnie bezradna wobec jej płaczu. Zupełnie jakby była w pełni dorosłą kobietą, którą porzucił narzeczony. Potem z każdym dniem było gorzej. Jakkolwiek absurdalnie by to zabrzmiało, Alanek chyba się rzeczywiście odkochał i porzucił moją córkę. Jasne. To się w tym wieku zdarza, i to nagminnie. Problem w tym, że ona wciąż darzyła go uczuciem. Była smutna i straciła apetyt. Naprawdę nie mam pojęcia, jak jej pomóc – mówiłam Joli, koleżance z pracy. – Wygląda na to, że Małgosia ma złamane serce. – Nie żartuj! – zaśmiała się. – Przecież to sześciolatka! Uważasz, że taka mała dziewczynka wie, co to miłość? – Chyba niestety wie – westchnęłam. Już nic nie powiedziałam Jolce. Ona należy do osób, które sądzą, że zakochać się można na poważnie dopiero, gdy jest się dorosłym. W sprawie Małgosi zadzwoniłam do znajomej psycholog. Na szczęście ta podeszła do sprawy poważnie. Powiedziała, że jedyne, co w tej sytuacji mogę zrobić, to towarzyszyć mojej córce w tym uczuciu. W żadnym razie nie wyśmiewać i nie bagatelizować jej problemu. Wypowiedzi typu „To nic takiego, przejdzie ci!” są najgorsze. – Zapewniaj Małgosię, że może na ciebie liczyć – poradziła. – Że ją rozumiesz, bo kiedyś też byłaś nieszczęśliwe zakochana. Możesz opowiedzieć jej swoją historię. Oczywiście w wersji zrozumiałej dla dziecka. A resztę trzeba przeczekać. Uczucie minie. I przyjdzie kolejne. Na szczęście miesiąc później sprawa przycichła, bo Alanek się wyprowadził. Za to do bloku tuż obok nas wprowadziła się rodzina z bliźniakami. Obydwaj chłopcy do złudzenia przypominają tych z „Nie ma to jak hotel”. Małgosia uwielbia ten serial i już się z nimi zaprzyjaźniła. Mam nadzieję, że gdy moja córka znów się zakocha, jej wybranek będzie bardziej stały w uczuciach niż Alan. Jeśli nie, znów czeka mnie ciężka przeprawa. Wioletta, 34 lata Czytaj także: „Syn i jego ciężarna dziewczyna zginęli w wypadku. Przeżyło tylko dziecko. Byłam jego jedyną nadzieją na normalne życie” „Zignorowałam skurcze, a potem... zaczęłam rodzić w najbardziej luksusowej restauracji w mieście” „Przedwczesny poród, śmierć córeczki… A to wszystko dlatego, że uwierzyłam w zdradę męża, którą wmawiała mi koleżanka” Iwona Skwarek: Nie mam prawa tu być. Mam się nie "afiszować", bo inaczej mogę dostać w gębę [WYWIAD] 13 sie 20 22:04 Ten tekst przeczytasz w 14 minut — Być nami, to nie móc się normalnie zachowywać, to udawać przed rodziną, kolegami i koleżankami z pracy, że się jest singlem, kiedy w mieszkaniu partnerka czy partner gotuje dla nas obiad. Czy naprawdę takiego życia nam życzycie, ci którzy mówicie, że mamy się nie afiszować? — mówi Iwona Skwarek, producentka, założycielka i wokalistka zespołu Rebeka. Rok temu zrobiła publiczny coming out, o którym napisały najważniejsze polskie media. Dziś, w pierwszym wywiadzie po tamtych wydarzeniach, wspomina o strachu przed brutalnością władzy, patrząc na zatrzymania osób LGBT. Foto: Materiały prasowe Iwona Skwarek, fot. BW Pictures Z Iwoną Skwarek rozmawiamy po aresztowaniu Margot i wielu protestujących w Warszawie. W 2019 r. zrobiła publiczny coming out, wyznając, że po ujawnieniu się, zaprowadzono ją do psychiatry — To jest jasny komunikat z góry, że nie ma tu dla nas miejsca, że władza nas nie ochroni, wręcz przeciwnie, jeszcze będzie się nad nami znęcać — komentuje — Jak bardzo trzeba nie mieć sumienia, by, tak jak prezydent, szafować ludzkimi życiami? — pyta Skwarek. Nawiązuje do wystąpienia Kingi Dudy. — To akt odwagi — ocenia Przyznaje, że sama doświadczyła realnej agresji: —Mam to “szczęście”, że po mnie aż tak nie widać. Gdyby stała mi się krzywda, połowa tego państwa nie kiwnęłaby palcem Skwarek wspomina też okres swojego dorastania: — Impreza rodzinna, imieniny, i nagle ktoś rzuca "pedały, zboczeńcy". A ja tam siedzę, mając te 15 lat i czuję strach, który pali mnie od środka Dawid Dudko: Iwona, obserwowałaś to, co działo się w związku z zatrzymaniem Margot? Iwona Skwarek*: Obserwowałam pilnie i z rosnącym przerażeniem. Nie sądziłam, że takie rzeczy mogą się wydarzać w XXI wieku i do tego w kraju, który jest w Unii Europejskiej. Jestem całym sercem z Margot i ludźmi zatrzymanymi podczas protestu. Jest dla mnie jasne, że to pokaz siły obecnego obozu władzy, policja zachowuje się brutalnie, lekarze odmawiają przeprowadzania obdukcji osobom zatrzymanym podczas pokojowego protestu… Łapię się za głowę i nie mogę uwierzyć, że tak bezkarnie można represjonować ludzi. Znam osobiście osoby, które zostały złapane, bo po prostu stały obok i zostały wtrącone do aresztu. Czy my się cofamy do PRL? Oczywiście są głosy, które twierdzą, że Margot dokonała aktu wandalizmu, więc ma za swoje. Mam im do powiedzenia tylko jedno, napisy na tej ciężarówce głoszą wszem i wobec, że ja jestem pedofilką i namawiam dzieci do seksu i masturbacji. To są kłamstwa i to kłamstwa niezwykle raniące i szkodliwe. Tak się składa, że owa ciężarówka często krąży niedaleko mieszkania mojej dziewczyny i całymi dniami słyszę te chore zdania. Można w biały dzień szerzyć nienawiść, z obstawą policji, w podobno demokratycznym kraju... To mnie załamuje, to jest jasny komunikat z góry, że nie ma tu dla nas miejsca, że władza nas nie ochroni, wręcz przeciwnie, jeszcze będzie się nad nami znęcać. Mi się chcę płakać. Co my mamy robić? Już nie wspomnę o komentarzu, z tego co wiem, byłego funkcjonariusza policji, w którym nawołuje on jawnie do gwałtu na Margot. Spotykasz się z realną agresją? Spotkałam się wiele razy, moi znajomi byli pobici, ja zostałam zwyzywana. Mam to “szczęście”, że po mnie aż tak nie widać. Głównym problemem obecnej sytuacji jest jednak to, że strach zaczyna dominować nad moim życiem, zaczynam się bać coraz bardziej, bo skoro tylu milionom Polek i Polaków nie sprawiło problemu, by zagłosować na osobę, która twierdzi, że ja i mi podobni nie jesteśmy ludźmi, to chyba naprawdę nie mam prawa tu być. Mam się “nie afiszować”, bo inaczej mogę dostać w gębę. Skoro władza daje zielone światło policji, by nas brutalnie traktowała, to daje tym samym pozwolenie każdemu, by się na nas wyżył. Spotykam się też z lekceważeniem, z wyśmiewaniem naszego bólu. Nie wiem jak można śmiać się w twarz osobie, która wyciąga rękę po pomoc. Iwona Skwarek A da się w ogóle dziś walczyć, nie zaogniając tego narastającego konfliktu? Nie wiem, jak mówić, by nie przekonywać przekonanych. Chciałabym mówić do prawej strony, chciałabym byśmy znów umieli ze sobą rozmawiać. Potrzebujemy dialogu, który powinien być blisko uczuć, empatii, człowieka. Chciałabym żeby do nich dotarło, że my naprawdę nie jesteśmy pedofilami, że nie chcemy rozbijać rodzin, nie chcemy nikogo zmuszać do czegokolwiek. Ostatnio stałam sobie w Warszawie na skrzyżowaniu i uśmiechnęła się do mnie pani, a ja się jej odwzajemniłam. Pomyślałam wtedy: czy nie mogłoby tak być? Przecież tak naprawdę jesteśmy tacy sami, martwimy się o bliskich, o kasę na życie, szukamy miłości i swojego miejsca w świecie. Może radykalizacja nastrojów w Polsce nie będzie szła tylko w jedną stronę, ale, jak twierdzą niektórzy, przyniesie szybszy zwrot w odwrotnym kierunku, a tym samym w przyszłości będzie łatwiej? Trudno mi przewidywać przyszłość. Władza robi z nas wrogów ojczyzny, straszy nami, chce, by każdy myślał: o Boże, to straszne LGBT, musimy się teraz ochronić, wybierzemy tego "normalnego" prezydenta, który nas obroni przed złem. Ludzie naprawdę zaczynają tak myśleć. Ale widzę też, że są miliony osób, które są nam przyjazne. To mnie pociesza. Czuję się jednak obecnie niemile widziana w Polsce, a kocham ten kraj, kocham język polski, przyrodę, Bałtyk, kocham moich przyjaciół, którzy też są Polkami i Polakami. Lubię naszą kulturę, lubię to, jakim czasem jesteśmy dziwacznym krajem, pełnym sprzeczności i paradoksów. Ja pod pojęciem patriotyzm rozumiem troskę o ludzi, współczucie i dbanie o to, co razem tworzymy. Konstytucja powinna bronić słabych. Ludzie władzy powinni zrobić wszystko, byśmy nie musieli się bać. Czy heteroseksualny chłopak potrafi sobie wyobrazić, że od prezydenta swojego kraju słyszy, że jest zagrożeniem, ideologią, nieczłowiekiem? Że jest jak faszyzm? Przekaz odgórny jest jasny: macie prawo nienawidzić LGBT, macie prawo ich szykanować. Jest mnóstwo nabuzowanych, złych ludzi, dla których nie ma znaczenia, czy to jest lesbijka, gej czy uchodźca. Chodzi o to, żeby na kimś się wyżyć. Obecnie jesteśmy na świeczniku. Jeszcze kilkanaście lat temu można było odnieść wrażenie, że gejów, lesbijek, osób transseksualnych, transpłciowych, czy niebinarnych jak Margot, w Polsce właściwie nie ma. Dziś, gdy ludzi LGBT nie da się już nie widzieć, następuje próba zaszczucia i ośmieszenia. To prawda, coś się zmieniło, nie wszyscy siedzą w szafach, jest masa aktywistów i aktywistek, media, ludzie sztuki i nauki piszą, wspierają nas. Wraz ze wzrostem widoczności jest więcej szczucia. Tylko czym jest owa widoczność? Obecnością flag? Przecież my, będąc poza domem, musimy się ciągle oglądać na wszystkie strony, kiedy chcemy złapać się za rękę na ulicy. Wiecie, jak to jest wyjechać na wakacje i, odbierając z dziewczyną klucz do pokoju z podwójnym łóżkiem, znosić dziwne spojrzenie recepcjonisty? Denerwować się, czy może właściciel pensjonatu nie powie, że mamy się wynosić? Zastanawia mnie, dlaczego tak trudno usłyszeć mój/nasz głos? Dlaczego pod tym wywiadem pojawi się na pewno mnóstwo nienawistnych komentarzy? Dlaczego tak trudno usłyszeć drugiego człowieka, który mówi: hej, powiem Ci, kim jestem i chcę wiedzieć, kim Ty jesteś, co Cię boli, czego pragniesz, może pogadamy sobie i okaże się, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż sądzimy? Rok temu zrobiłaś publiczny coming out na łamach "Wysokich Obcasów". Usłyszałaś od tego czasu, że nie powinnaś się "obnosić", "afiszować"? Tak, usłyszałam. I tłumaczę raz jeszcze, choć nie mam już siły: zrobiłam to, bo chcę bez strachu złapać dziewczynę za rękę na ulicy, bo nie chcę, by młodzi ludzie popełniali samobójstwa, bo czują się zaszczuci, bo są wyrzucani z domu i nie wiedzą, co począć ze sobą. Czy Wy, kochani ludzie z prawej strony, możecie sobie wyobrazić, jak to jest mieć 16 lat i znaleźć się nagle bez dachu nad głową, bo rodzice nie zaakceptowali tego, że córka zakochała się w koleżance, a nie koledze z klasy? Jak to jest usłyszeć od nich, że nie chcą cię znać, że jest się chorym psychicznie? Ja znam takich ludzi. Ja nie walczę o przywileje. Przywileje to ma Kościół, który nie płaci podatków, ma gigantyczny majątek, którego zdanie liczy się dla wszystkich polityków. Ja walczę o to, by się nie bać, by móc czuć, że policja i prawo mojego kraju będą mnie chronić. I w ogóle, o co chodzi z tym afiszowaniem, nigdy nie widziałam w Polsce na ulicy dwóch chłopaków idących za rękę, prócz parady równości otoczonej kordonem policji! A chciałabym, by to było możliwe. Być nami, to żyć w dużym strachu, to nie móc się normalnie zachowywać, to udawać przed rodziną, kolegami i koleżankami z pracy, że się jest singlem, kiedy w mieszkaniu partnerka czy partner gotuje dla nas obiad. Czy naprawdę takiego życia nam życzycie, ci którzy mówicie, że mamy się nie afiszować? Chciałem zapytać, czy nastąpił jakiś progres od twojego publicznego coming outu w zeszłym roku, ale chyba jednak nastąpił regres. Na początku był progres, to było dla mnie mocne i bardzo ważne wydarzenie. Ale to, co jest teraz, to poczucie zagrożenia, że gdyby stała mi się krzywda, połowa tego państwa nie kiwnęłaby palcem. Cieszę się z tego, co robią dla młodych organizacje równościowe, działacze i działaczki np. ze Stonewall. Dojrzewanie w latach 90. dla dziewczyny z Zielonej Góry, która siedziała sama w swoim małym pokoju i powoli odkrywała, że podobają się jej dziewczyny, bez internetu, Instagrama, sieci społecznościowych, było bardzo trudne. Czułam się sama na świecie. Gdyby dodać do tego hasła, że nie jestem człowiekiem, tylko zarazą i pedofilką, nie wiem jak bym to wytrzymała. Dlatego apeluję o zaprzestanie siania mowy nienawiści, o współczucie i zrozumienie, bo to sprawia, że młodzi ludzie odbierają sobie życie. Bo nie mogą znieść nienawiści, jaka się na nich wylewa. I to z ust prezydenta… Foto: Materiały prasowe Iwona Skwarek, fot. BW Pictures Pamiętasz komu pierwszemu powiedziałaś? Przyjaciółce z gimnazjum. To był dla mnie ogromny stres, nosiłam się z tym, żeby to powiedzieć bardzo długo. Stałyśmy pod blokiem i nagle to z siebie wydusiłam, a ona tak świetnie zareagowała. Odpowiedziała "trzymaj się, jestem tutaj". Domyślam się, że są też gorsze doświadczenia z tamtego okresu. Pamiętam takie rzeczy. Impreza rodzinna, imieniny, i nagle ktoś rzuca "pedały, zboczeńcy". I słyszę to z ust osoby, z którą tyle razy bawiłam się i która była dla mnie, małej Iwonki, tak wspaniała. A ja tam siedzę, mając te 15 lat i czuję strach, który pali mnie od środka. Po publicznym coming oucie usłyszałaś od swoich bliskich "Iwona, to było niepotrzebne"? Nie usłyszałam takich głosów ze strony najbliższej rodziny. Ale oni się bardzo boją, że mi się coś stanie. Przyjaciele byli ze mnie dumni, ale ta mowa nienawiści robi swoje. Kolega, z którym znam się od lat i który dobrze wie, że jestem lesbijką nagle mówi mi "ty to jesteś spoko, ale ta LGBT ideologia to jest straszna". Propaganda telewizyjna przekonała go bardziej, niż moje życie. Dziś nastolatki LGBT też nie mają powodów do zadowolenia. Z pewnością jest i trochę lepiej i trochę gorzej zarazem. To bardzo zależy od miejsca, w którym żyją. Internet daje możliwość ujawnienia swojej orientacji, np. w mediach społecznościowych. Znalezienia podobnych w swojej inności. Obserwuję, że są młode osoby, które wrzucają zdjęcia ze swoimi partnerkami i parterami, nie boją się używać hasztagów lgbt+, bardzo mnie to cieszy. Istnieją też miejsca, gdzie można się spotkać, poznać ludzi i przestać się czuć tak samotną. Ale też boję się o nastolatków, przede wszystkim tych z mniejszych miejscowości. Skoro mi jest ciężko z tą nagonką, to co dopiero komuś młodemu. Jak bardzo trzeba nie mieć sumienia, by, tak jak prezydent, szafować ludzkimi życiami? Straszyć, że jesteśmy zagrożeniem? Te słowa nie znikają, one zostawiają ślad, rodzą strach, a strach to emocja, o której ciężko zapomnieć. Myślę o nastolatkach, którzy nie są zaoutowani, a ich rodzice oglądają materiał anty LGBT+ na TVP. Co musi czuć taki dojrzewający człowiek? Nie wiem, jak politycy mogą patrzeć sobie w twarz. Albo w oczy swoim dzieciom, które też mogą okazać się homoseksualne, mieć homoseksualne dzieci albo przyjaciół LGBT. Dziękowałaś przed telewizorem broniącej równości Kindze Dudzie, czy raczej wieszałaś na niej psy? Nie wieszam psów, ani nie dziękuję. Staram się zrozumieć, jak trudno być córką prezydenta, który stara się o reelekcję i mieć inne poglądy. To musi być potworna presja. Presja, żeby nie przeszkodzić tacie wygrać wyborów, nie zrobić rozłamu w rodzinie. Myślę, jednak finalnie, że trzeba odwagi, by powiedzieć coś takiego wiwatującemu tłumowi, który, jak mniemam, nie darzy LGBT sympatią. A jednak w kampanii prezydenckiej nie uczestniczyła, zabrała głos tuż po. Myślę, że jest to jednak jakiś akt odwagi. Kto z nas nie zacisnął zębów i nie poszedł z rodzicami na imprezę, na której nie chciał być? Nie wiem, jak silnym trzeba być, żeby nie przyjść na wieczór wyborczy swojego ojca. Poszła na kompromis, przyszła, ale powiedziała, co miała do powiedzenia. Przecież mogła nic nie powiedzieć. Pragniemy nie być osądzani, więc i nie sądźmy pochopnie innych. Zrozumienie, tego nam trzeba. Foto: Materiały prasowe Iwona Skwarek, fot. BW Pictures Wiele osób powiedziałoby ci, że zniszczysz swoją karierę coming outem. Jak reagowali słuchacze? Dostałam bardzo wiele prywatnych wiadomości z podziękowaniami, poruszyły mnie zwłaszcza te od osób, które ciągle się ukrywają. Wtedy sobie uświadomiłam jeszcze dobitniej, że żyję w bańce. To był dla mnie szok, że wciąż są ludzie, którzy nie mają możliwości, by o sobie powiedzieć, bo rodzice będą wzywali do nich egzorcystów. Były też i komentarze: "po co ty się z tym obnosisz", "co nas to obchodzi", "są lepsze tematy do pisania piosenek". Przyszło też trochę wiadomości od osób heteroseksualnych, które pisały, że mają męża i dzieci i że będą je uczyć tolerancji. Kobieta napisała, że zapytała córkę, co myśli o dwóch zakochanych w sobie dziewczynach, córka odpowiedziała "bardzo fajnie". I koniec tematu. W kontraście jest przypadek dziewczynki, której nagranie krążyło niedawno po necie. Płakała na myśl, że ślub wezmą dwie kobiety. Boję się myśleć, co musieli jej nagadać bliscy, żeby tak się bała np. mnie. A czy coming out zniszczy karierę? Tego nie wiem. Miejmy nadzieję, że nie. Nie wiem ile propozycji grania koncertów odpadło, ze względu na moją orientację, gdyż nikt nie dzwoni do mnie z tego typu informacjami. Dlaczego w Polsce wciąż jest tak mało wyoutowanych znanych lesbijek? Ostatnio coming out zrobiła Sylwia Chutnik, dołączając do tego bardzo wąskiego grona. Tak, mój gej radar w tym przypadku nie zadziałał (śmiech)! Pomyślałam: wow, ale super! Napisałam jej "dzięki, razem raźniej". Ale faktycznie jest nas mało. Bo albo rzeczywiście nas nie ma, w co jednak wątpię, albo po większości “nie widać”, więc w sumie po co sobie utrudniać? Kojarzę wielu gejów, którzy są liderami ruchów równościowych, wodzirejują na paradach równości… Mało jest dziewczyn, dlaczego tak jest? Bo może ogólnie kobietom trudniej jest liderować, bo “jakoś tak głupio się rządzić”? Mówię tutaj o sobie, o własnym doświadczeniu. A tak poza tym, kurczę, mam wrażenie, że bycie lesbijką jest strasznie dziwne. Niby mówi się, że lesbijki mają lepiej, bo nie spotykają się z takim hejtem, ale z drugiej strony, są niewidzialne i jakieś takie... niepoważne? Przecież funkcjonuje w obiegu tekst, że dziewczynie, co lubi dziewczyny, to się tylko tak wydaje, że jak się ją dobrze "wyr***a", to wróci jej miłość do płci męskiej. Ale nigdy nie mówi się tak w kontekście gejów, że jak spróbują z kobietą, to wtedy zobaczą, co to jest prawdziwy seks. Coś w tym jest, że nie traktuje się nas poważnie. Jakby to była jakaś fanaberia. Lesbijki mają trudniej niż geje? Nie chciałabym tego w ten sposób ważyć. Myślę, że na pewno każda z grup ma różnie. Żyjemy jednak w patriarchalnym społeczeństwie, to na pewno ma znaczenie. Być kobietą jest trudno, a kobietą lesbijką… Odczuwam strach nie tylko jako lesbijka, ale jako kobieta, strach, kiedy idę ciemną uliczką i myślę, żeby mi tylko nic się nie stało. Dziwnie też być kobietą w przemyśle rozrywkowym. Zagrałam ponad 400 koncertów. Gdy przyjeżdżam na miejsce występu, zawsze wita mnie męska ekipa techniczna (może z kilkoma wyjątkami), kierowcami busów są mężczyźni, 99 proc. realizatorów dźwięku to także mężczyźni. Producenci i instrumentaliści w Polsce to też w 80 proc. mężczyźni. Doświadczam tego, że to męski świat, a ja jestem tu gościem. Tak się do tego przyzwyczaiłam, że przestałam to dostrzegać, a byłoby super przyjechać na koncert i nie czuć się jedyną kobietą, która w danym miejscu pracuje. Ostatnio pomagałam koledze, muzykowi, podłączyć i zainstalować kartę dźwiękową - i nagle szok, pierwszy raz w życiu objaśniałam coś technicznego mężczyźnie! Przeżywałam to, jakby nie wiadomo co się stało (śmiech). Jest w naszym wychowaniu tyle haseł, które potem towarzyszą nam całe życie. Jeżeli chłopców wychowuje się do tego, żeby byli odważni i spróbowali zjechać ze stromej górki rowerem, a dziewczynkom się mówi "uważaj, żebyś sobie nic nie zrobiła", to potem to się przekłada na całe życie. Ale wreszcie nabrałam odwagi i zajęłam się produkcją muzyczną. O tym, jak trudno mają dwie dziewczyny, które się kochają, śpiewasz w piosence "Pocałunek". Jak była i jest odbierana? Na pewno przykre jest to, że radia jej nie grają, przynajmniej z tego co mi wiadomo. Agnieszka Szydłowska puściła ją u siebie w audycji, grało ją Radio Afera, w którym prowadziłam swoją autorską audycję. I tyle. Najbardziej poruszyła mnie jednak reakcja słuchaczy. Dostałam mnóstwo wiadomości. Trójka już raczej jej nie puści. (śmiech) Teraz to na pewno nie. Ten utwór odbił się szerokim echem wśród ludzi niehetero, które bardzo mi dziękowały, bo nigdy nie słyszały piosenki tak bardzo o sobie. Obserwując wszystkie apele artystów, które pojawiają się teraz w mediach społecznościowych, wyrazy solidarności z ludźmi LGBT, spodziewałbym się masowych reakcji na taki numer. Trudno się słucha o takich rzeczach, ludzie wolą, żeby było miło i przyjemnie. Najbardziej stresujące momenty są, gdy gram ten numer na wakacyjnych, niebiletowanych koncertach. Przychodzą przypadkowi ludzie. Patrzę i myślę: czy ktoś wyjdzie? Nie wychodzą, nikt we mnie nie rzuca butami. To tak, jakbym musiała robić coming out za każdym razem przed grupą nieznajomych ludzi. A zarazem, gdy już to zaśpiewam, czuję się silniejsza. Co będzie robiła Iwona Skwarek? Mam nowy zespół, Shyness!, czyli nieśmiałość!. To girlsband, składający się z czterech osób. Trzy śpiewają. To będzie szok (śmiech), bo tak mało mamy kobiecych zespołów w Polsce. Wyprodukowałam tę płytę i jestem z tego bardzo dumna. Będzie w przyszłym roku, bo przez pandemię wszystko się przesunęło. Poza tym, spodziewam się wkrótce jakiegoś lockdownu. Choć nasz premier mówi, że jest wszystko spoko (śmiech). A Iwona Skwarek – kobieta i lesbijka? Będę rozwijała swoje umiejętności producenckie, żeby było nas, dziewczyn, coraz więcej w tej branży muzycznej. I będę się starała odważniej być sobą. Girl power! Kopię na szczęście, a ty nie dziękuj. Zawsze dziękuję! *** *Iwona Skwarek jest kompozytorką, założycielką i wokalistką zespołu Rebeka, wykonującego electro pop. W 2010 r. grupa poszerzyła się o Bartosza Szczęsnego. Występowali na najważniejszych festiwalach w kraju, Orange Warsaw Festival czy Open'er Festival. Ich ostatni album "Post Dreams" ukazał się w lutym 2019 r. W październiku Iwona Skwarek na łamach "Wysokich Obcasów" wyznała, że jest lesbijką. Wcześniej nagrała utwór "Pocałunek", w którym śpiewa o miłości dwóch dziewczyn. Data utworzenia: 13 sierpnia 2020 22:04 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.

córka zakochała się w koleżance